czwartek, 4 października 2018

Wyjście do kina.


          Od kilku dni w naszym kraju toczy się dyskusja na temat pewnego filmu. Bardzo ostra i nie zawsze merytoryczna. Autor filmu dotknął spraw społecznych, które były, co najmniej przemilczane. Postanowiliśmy z żoną wybrać się do kina, aby przekonać się, czy było warto strzępić język. Uważam się za człowieka otwartego i myślącego. Lubię poznać temat, na który zabieram głos. Nie lubię chlapać ozorem na lewo i prawo. Dzieci mają zaplanowane popołudnie, Tosia idzie do babci i na angielski. Tomek ma trening. Zapakowaliśmy im czekoladki i ciastka francuskie posypane sezamem „dr Gerard” i mamy ich z głowy. Seans zaczyna się o piętnastej, więc obiad zjemy „na mieście”. Jak romantycznie? Kino, restauracja. No no no. Jednak zanim wyjdziemy z kina, pękniemy z głodu. Z samego rana poszedłem do marketu w poszukiwaniu czegoś na ząb. Na miejscu zapakowałem wodę i przystanąłem przed regałem. Nie mogłem się zdecydować, co kupić? Słodycze, popcorn czy słone przekąski. Stałem i przyglądałem się, co wybrać? Wybór miałem duży: paluszki solone, cebulowe, z sezamem, junior. Zaciekawiły mnie krakersy, nie miałem pojęcia, że jest tyle smaków i mają różne kształty. Na półce były krakersy buźki, rybki, kanapki, solone, cebulowe, paprykowe, bekonowe. Pierwszą myślą było, wziąć wszystkie. Ale nie dalibyśmy rady ich zjeść po drugie opakowania były małe i duże. Aby chwilę odpocząć poszedłem do regału ze słodyczami i zapakowałem do kosza rurki z kremem. Z pomocą przyszła moja teściowa, która również robiła zakupy. Jakiś czas temu jadła krakersy bekonowe oraz cebulowe i gorąco je polecała. Jako przykładny zięć, posłuchałem rady i kupiłem właśnie te przekąski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz