Moim marzeniem było posiadanie własnej działki. Obydwoje z
mężem pochodzimy ze wsi, ale mieszkamy w bloku. Chcieliśmy od czasu do czasu
oderwać się od zgiełku przejeżdżających samochodów. Na spacerze dzieci trzeba
pilnować, by nie wybiegły na jezdnie. Mieliśmy sporo ofert kupna działek. Jedne
były za daleko, a drugie stanowczo za drogie. Dopiero po dwóch latach nagle
nadarzyła się okazja. Znajomy starszy pan skręcił nogę i nie mógł chodzić na
działkę. Dał ogłoszenie o sprzedaży swojej posesji. Od razu zadzwoniliśmy do
niego z zapytaniem o cenę. Nawet ucieszył się, że jego kawałek ziemi trafi w
nasze ręce. Cena też była nie wygórowana. Razem z nim podjechaliśmy autem na
działkę. Na środku placu stoi altana. W środku jest jedno pomieszczenie
wyposażone w prąd i wodę. Pod nim jest mała piwniczka do przechowywania warzyw
i owoców. Podnosi się klapę i po drabinie można zejść do niej. Po jednej
stronie na podwórku rosną drzewa owocowe, a po drugiej stronie właściciel
sadził warzywa. Natomiast pomidory i ogórki sadzi pod tunelem zrobionym ze
starych okien. Byłam zachwycona tym miejscem z kilku powodów. Ta działka znajduje się za miastem. Można
dojechać autobusem miejskim, a w lecie rowerem. Po wnikliwej obserwacji
postanowiliśmy ją kupić. Zaprosiłam pana do nas na kawę z dodatkiem smacznych
ciasteczek produkcji Dr. Gerarda .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz