poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Smacznie i śmiesznie



   Wszystko co dobre – szybko się kończy… Dwa dni świąt upłynęło niezwykle szybko, choć również i miło. Pozostało po nich tylko wiele wspomnień. Było ogólnie wesoło – choć nie obyło się również bez złośliwych uwag, docinek i fochów – jak to zwykle na rodzinnych spotkaniach bywa… Spożyliśmy też sporo różnego rodzaju smakowitych potraw, deserów, ciast a także innych najrozmaitszych słodyczy. Największym zainteresowaniem w śród ciastek, i przegryzek, cieszyły się produkty firmy Dr Gerard. Ale nie wywołało to jakiegoś ogólnego zdziwienia, gdyż w naszej rodzinie takie produkty jak:
- ciastka Filusie czekoladowe
- ciastka Listki z cukrem i polewą
- Artur Krakersy solone
- draże
Wszystkie są nam dobrze znane, tak na co dzień, jak i od święta. Początkowo tylko babcia Jadzia kręciła nosem, że na Wielkanoc to ona zawsze miała mazurki, serniki i makowce… Ale kiedy – rzekomo nieświadomie w czasie dyskusji – sięgnęła raz po jedno z ciasteczek, to głośno stwierdziła, że jeszcze takich dobrych kupionych smakołyków nie jadła… i później wcinała je, jedno za drugim. Nikt babci Jadzi nie uwierzył, jak powiedziała że po to pierwsze ciastko sięgnęła nieświadomie. A najmłodsza ze wszystkich z nas Karolinka wysepleniła nawet takie oto spostrzeżenie:
- Babciu… jeśli mówisz że wzięłaś ciasteczko nieświadomie, to dlaczego co chwilkę spoglądałaś na nie a później przełykałaś ślinkę?
Babcia najpierw zrobiła głupią minę numer 155, później zawstydzona i zmieszana nieco odpowiedziała Karolince:
- Bo sprawdzałam wzrokiem jak szybko znikają te produkty… A ślinkę przełykałam, bo zaschło mi w gardle…
Wszyscy mieliśmy z tego zajścia wielki ubaw - a podobnych śmiechu wartych wydarzeń mieliśmy w te święta jeszcze sporo…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz