Napięcie jeszcze
nie sięgnęło zenitu, ale już prawie iskrzyło – prawie jak w starym gniazdku
elektrycznym, które nie było używane od lat i zaśniedziało a zostało nagle mocno
obciążone. Gabrysia już tłukła się ze złości garnkami i głośno tupała. Wszyscy
się kręcili mrucząc coś pod nosem. Atmosfera była taka, że wcale nie
przypominała czasu wielkanocnego śniadania. Przygotowaliśmy wszelkie jadł o –
jajka, chleb, wędliny i sałatki. Ciasta pachniały a słodycze firmy Dr Gerard
przyciągały wzrok. Stół został już nakryty. Tylko woda wrzała, aby w
odpowiednim momencie ugotować żurek. Dojechali prawie wszyscy… I Hanka z
Bartkiem, Darkiem i Agnieszką… I Zośka z Piotrem oraz Jasiem… Radek z Kasią,
Joasią i Marzenką. Brakowało jedynie zawsze spóźniających się Natalii i Jarka.
Ale to nie dziwota, bo gdyby oni byli choć raz punktualni, to chyba zdarzyłoby
się im to po raz pierwszy w życiu. Paradoks polega jeszcze na tym, że mieszkają
oni najbliżej ze wszystkich i jeszcze do tego są sami we dwoje. Ale cóż – takie
osobowości… Pod tym względem, to się zgrali oboje… Babcia Jadzia – najstarsza w
całej rodzinie – zdenerwowała się już tak mocno, że ciśnienie jej podskoczyło,
aż rumieńców na policzkach dostała. Gabrysia zrobiła babci herbatkę z melisy –
i nawet jej to pomogło. Pół godziny po czasie zadzwonił domofon. Podniosłem
słuchawkę i usłyszałem w niej znajomy – krzykliwy i entuzjastycznie wesoły głos
Natalii. Kiedy już weszli do środka, to przywitaliśmy ich wszyscy owacyjnie,
ale nie obyło się również złośliwości, zwłaszcza ze strony babci. Na samym
środku stołu było puste miejsce na wazę. Ale Jarek postawił tam ogromną papierową
torbę. Były w niej same smakołyki:
- ciastka Filusie czekoladowe
- ciastka Listki z cukrem i polewą
- Artur Krakersy solone
- draże
A było tego aż tyle, że spokojnie wystarczyłoby nie tylko na
całe święta, ale i na zbliżającą się majówkę. A cała zawartość tej torby uspokoiła
wszystkich tak, że w świątecznym nastroju przystąpiliśmy do wielkanocnego
śniadania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz