W końcu przyszła upragniona wiosna
i przed nami święta Wielkanocne. Szybko czas płynie. Przed domem posadziłam
bratki. Miałam szeroką doniczkę, której posadziłam resztę kwiatów. Wtedy
pomyślałam sobie, że będą pasowały na grób. W sobotę kupiłam stroik wielkanocny
i razem z córką Marysią pojechałyśmy na cmentarz. Razem wysprzątałyśmy
grobowiec, zapaliliśmy znicze i ułożyliśmy przywiezione kwiaty. Chwilę
postałyśmy i wróciliśmy do domu. Tam już czekały na nas porządki. Już pralka
oznajmiła koniec prania pościeli. Nastawiłam następną pralkę i powiesiłam
uprane rzeczy. Mąż pilnował dwuletniego Jasia, który biegał po wszystkich
pomieszczeniach. Wieczorem, gdy wszyscy poszli spać miałam chwilę dla siebie.
Wyłożyłam zeszyty kucharskie, by zaplanować święta od strony kulinarnej. Te
święta kojarzą mi się z dużą ilością jajek. One symbolizują płodność i urodzaj.
Do nich nie może zabraknąć chrzanu. W mojej rodzinie jaja serwowane są w różnej
postaci. Następnie robię galaretkę wieprzową, piekę boczek i gotuje szynkę. W
tym roku będę miała gości, więc upiekę sernik, makowiec, mazurek. Tradycyjnie co
roku piekę babkę drożdżową do koszyczka. Przy tych rozmyślaniach nad przepisami
zajadałam smaczne czekoladowe wafelki produkcji Dr. Gerarda. Te przysmaki
często goszczą w moim domu. Następnego dnia przygotowałam koszyczek do
święconki. Ma on już kilkanaście lat i już lekko wybladł. Odnowiłam go lakierem
do paznokci. Do pomocy zaciągnęłam córkę. Nawet nie protestowała, chociaż pracy
mieliśmy bardzo dużo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz