Witam.
W poprzednim poście pisałam o pobycie nad morzem. Towarzyszyła mi moja bliska
koleżanka, oraz słodycze firmy ,,Dr Gerard”. Ciastka kruche leżały i opalały
się z nami. Ja czekałam aż moje ciało będzie jak czekolada na ciastkach ,,Dr Gerard”. Koleżanka w końcu zaproponowała
mi jakiś dopalacz, i ja z niego skorzystałam. Byłam ciekawa co z tego wyjdzie.
Nigdy nie używałam takich kremów. Na początku nic nie było widać. Leżałam i
jadłam ciastka kruche ,,Dr Gerard”, i czekałam, i czekałam. Dopiero wieczorem
zaczęło się coś dziać. Wcale nie było to miłe. Skóra piekła, nie pomogły
ciastka markizy ,,Dr Gerard”. W nocy nie mogłam spać. Koleżanka smarowała mnie
kefirem, i innymi miksturami. Ona się śmiała, a ja syczałam z bólu. Powiedziałam
sobie, że nigdy więcej takich środków. Wiedziałam że koloru nie będzie, i skóry
opalonej też nie będzie. Dwa dni plażowania miałam z głowy. Mogłam tylko spacerować
po plaży, okryta, i mogłam tylko moczyć nogi. Po dwóch dniach wróciłam do płazowina,
ale już z głową i oczywiście z ciastkami
kruchymi ,,Dr Gerard”. Natomiast, kiedy ja odżyłam, koleżanka przedobrzyła ze
słońcem. Teraz ja ją wspierałam w bólach. Obie miałyśmy dość opalania. Zostałyśmy
przy spacerach ze słodyczami ,,Dr Gerard”, oraz kąpieli w morzu. Do domu wróciłyśmy
nie opalone, ale szczęśliwe. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz