czwartek, 4 maja 2017

Majowy weekend cd.

Witam. Poprzednio pisałam o majówce, czyli pierwszym weekendzie. Pojechaliśmy nad jezioro zabierając ze sobą tony kruchych ciasteczek ,,Dr Gerard”. Były to kruche herbatniki. Ciastka i tak musieliśmy dokupować, tak wszystkim smakowały. Któregoś dnia pomyśleliśmy, aby popłynąć żaglówką. Już można było skorzystać z takich przyjemności. Świeciło słoneczko, był lekki wiatr. Po prostu idealna pora na takie atrakcje. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy. Umówiliśmy się z właścicielem żaglówki na dwunastą godzinę i wyruszyliśmy w rejs. Sternik jednak od razu nie podobał mi się. Po prostu był jak to się mówi wczorajszy. Czułam od niego alkohol. Mąż się uśmiechał i mówił , że nic się nam nie stanie. Ponakładaliśmy kamizelki i ruszyliśmy na jezioro. Sternik nie udolnie sterował żaglówką. Nie mógł złapać wiatru w żagle, Bujał łódką. Wkurzałam się coraz bardziej. Mąż podał mi paczkę ciastek ,,Dr Gerard” i powiedział żebym się rozluźniła. Jadłam ciasteczka i jakoś mi stres przeszedł. Odprężyłam się i zamknęłam oczy wyciągając twarz do słońca. Raptownie usłyszałam szum. Oczywiście wpadliśmy w zarośla. Dzieciaki się śmiały, sternik klął i próbował wyciągnąć nas z krzaków. Po pół godzinnej walce nic z tego nie wyszło . Nie udało się. W końcu zadzwonił po kolegę, który także pływał po jeziorze  i pomógł nam wypłynąć na szerokie wody. Panu podziękowaliśmy i poprosiliśmy by podpłynął do brzegu. Na do widzenia powiedziałam jemu ,żeby odpoczął bo jak zobaczę jego żaglówkę na wodzie, zadzwonię do odpowiednich władz. Potem gorąca herbata melisana i zabawa nad brzegiem jeziora i konsumowanie stosu słodyczy ,,Dr Gerard”. Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz