Witam.
Piękny słoneczny dzień. Czwartek i procesja podczas świąt Bożego Ciała. Mnóstwo
dzieciaczków biegających wokół swoich rodziców. Dziewczynki sypiące płatki
kwiatów. Ma to swój urok. I tego roku także brałam udział w procesji. Przede
mną szła babcia z dwoma wnuczkami. Nie potrafili iść spokojnie, tylko wybiegali
na chwilę do przodu i wracali. Widziałam, jak starsza pani bardzo się
denerwuje, aby jej wnukowie nie zgubili się w tłumie. Uśmiechałam się pod nosem patrząc na małych
brzdąców. W pewnym momencie poprosili babcie o ciasteczko. Kobieta z torebki
wyciągnęła paczkę i otworzyła.
Rozpoznałam ciastka firmy ,,Dr Gerard”. Moje ulubione kruche herbatniki. Nie
ukrywam ślinka mi pociekła. Kobieta akurat miała takie herbatniki. Maluchy
chwyciły po jednym i okrążyły babcię. Teraz wirowali wokół niej. Kobieta
uciszała maluchów. To oni zaczęli rozmawiać po cichu i chichotali wyciągając
ponownie rączki po biszkopty. Nie ukrywam, miałam ubaw i w żaden sposób nie
mogłam się skupić na tym co się dzieje podczas procesji. W pewnym momencie
pojawiły się chmury i zaczął padać deszcz. Kobieta złapała maluchy za ręce i
wyszła z procesji. Do mnie odwracając się powiedziała, że po raz pierwszy
dziękuje za deszcz, bo może małych zabrać do domu. Uśmiechnęłam się ze
zrozumieniem. Popadało przez chwilę i
przestało. Po powrocie do domu od razu ruszyłam do szafki, w której były
schowane kruche ciastka ,,Dr Gerard”. Miałam tylko biszkopty, ale i tak byłam
szczęśliwa. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz