Kiedyś , kiedyś…
Dawno, dawno temu… Wynajmowaliśmy sobie pokoik przez kilka dni, w pewnej
leśniczówce – typowy wyjazd wypoczynkowy. Było tam fantastycznie – niemal jak w
bajce. Leśniczówka nie dość że otoczona była z trzech stron lasem, to do tego,
usytuowana była nad brzegiem pięknego małego zalewu. Niezwykle urokliwe i
spokojne miejsce… Po powrocie, często wspominaliśmy sobie ten pobyt.
Postanowiliśmy że kiedyś musimy tam wrócić. Ale nie końcem sierpnia – jak wtedy
– tylko w maju. Z czasem o niezwykłej leśniczówce wspominaliśmy coraz rzadziej
i rzadziej… Aż przestaliśmy o niej myśleć i wspominać ją całkiem. Tak już w
życiu bywa – dawne dzieje odchodzą w niepamięć – pojawiają się nowe sprawy…
Lecz kiedy Gabrysia zapytała mnie o to, co sądzę o jej pomyśle na temat
weekendowego wyjazdu, spostrzegłem że na blacie szafki leży album ze starymi
zdjęciami. Pomyślałem że sam się tam nie znalazł – Gabrysia musiała go
przeglądać. Przypomniał mi się pobyt w niezwykłej leśniczówce sprzed lat…
Poszedłem zatem zaparzyć świeżej kawy, aby było przy czym powspominać dawne
dzieje. Różnych ciastek jeszcze było sporo: „Mafijne Choco”, „Maltikeks”, „Wit'am
- ciastka na dobry dzień”, „zwierzaki maślane”, „Pryncytorcik” – same najlepsze
produkty firmy Dr Gerard. Jak wróciłem już z pełnym dzbankiem, to żona zaraz
przeszła do sedna, przypominając mi dokładnie o tym, że kiedyś obiecaliśmy
sobie pojechać tam jeszcze i że to właśnie teraz nadszedł czas na to, aby
spełnić dawne obietnice. Zaskoczony byłem całym obrotem sprawy. Myśli zaczęły
mi się kotłować, lecz powoli, powoli oboje zaczęliśmy układać plan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz