Witam
serdecznie, już wróciliśmy. Wypad pod namiot był udany. Mimo zmiennej pogody
jesteśmy zadowoleni. Dzieciaki po raz pierwszy spały w namiocie. Dla nich to
zupełnie nowa sytuacja. Z małżonką przypomnieliśmy sobie jak dobrze się bawiliśmy
w czasie biwakowania. Oczywiście sposób wypoczynku się zmienił. Teraz musieliśmy
mieć dostęp do łazienki, prądu, kuchni i słodyczy dr Gerard. Kiedyś wystarczył
kran z zimną wodą i bułka z mielonką lub pasztetem. W obecnych czasach bez Wi-Fi
i Mafijne Choco życie jest: „lipa, obciach, tragedia”, itd. Żona ukończyła
studia pedagogiczne, więc ma przygotowanie do pracy z dziećmi. Przed wyjazdem
przygotowała się na każdą sytuację. Jednak, co piękne szybko się kończy. W niedzielę
po obiedzie spakowaliśmy się do auta. Okazało się, że dmuchany krokodyl się nie
mieści i będzie jechał, jako trzeci pasażer na tylnej kanapie. Może dzięki temu
nasze skarby nie będą się kłócić? Następnie poszliśmy pożegnać się z morzem i
powrót do domu. Czekała nas kilkugodzinna jazda. Baterie w komórkach tego nie
wytrzymają. W tajemnicy naładowałem powerbank by wesprzeć dzieci prądem. Na trasie
okazało się, że cała Polska wraca z długiego weekendu. Wszystkie drogi i
autostrady zatłoczone. My wybraliśmy drogi krajowe, by zrobić postoje. Po dwóch
godzinach Tosia zaczęła marudzić, przypomniało mi się, jak kiedyś graliśmy na
telefonie w gry Scooby doo na stronie www.drgerard.eu.
Pomyślałem, że i tym razem nasi milusińscy się nią zajmą. Udało się. Ciekawe było,
gdy dobierały poziom trudności odwrotnie do swojego wieku. Tosia miała trochę
trudniej a Tomek śmiał się, że to takie proste. Na zbieraniu ciastek czy
szukaniu śladów Scooby – ego upłynęła kolejna godzina. Potem zatrzymaliśmy się
by wyprostować kości. Uzupełniliśmy napoje i mogliśmy jechać dalej. Po powrocie
do domu, dorośli rozpakowali auto a dzieciaki pobiegły do koleżanek i kolegów.
Pozdrawiam L K
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz