Pierwsza sprawa, to
taka że trzeba sprawdzić czy to miejsce jeszcze istnieje – a jeśli tak, to czy
jest dostępne. Po drugie – czy będą wolne miejsca na termin który chcemy się
wybrać. Po trzecie – czy pogoda będzie odpowiednia i pewna. I po czwarte – czy
warunki po tylu latach, będą adekwatne do oczekiwanych przez nas. Punkt po
punkcie zaczęliśmy sobie wyjaśniać… Szło nam to dość sprawnie. W necie
otrzymaliśmy odpowiedzi na prawie wszystkie nurtujące nas pytania. Pozostało
jedynie to, aby zadzwonić na miejsce, porozmawiać i ustalić ewentualne
szczegóły. Po kilku sygnałach odpowiedział miły głos szefowej w leśniczówce.
Bardzo dokładnie, ze wszelkimi szczegółami usłyszałem odpowiedzi na moje
wszystkie pytania. Ustaliliśmy termin – i pozostało tylko spakować się i
wyjechać. Postanowiliśmy z Gabrysią, że nasz weekendowy pobyt w leśniczówce,
rozpocznie się już w piątek dwunastego maja. Wiadome jednak jest jedno –
mianowicie to, że spontanicznie podjęte decyzje, mogą mieć dobre, zarówno jak i
złe skutki… Przy nieprzemyślanie podjętych decyzjach, w pośpiechu często bywa
tak, że o czymś się nie myśli – często o czymś zapomina. Dlatego jeśli wybiera
się gdzieś do – za przeproszeniem – „dziury zabitej dechami”, to należy po
kilka razy sprawdzić, czy o czymś się nie zapomniało, ewentualnie to, co na
miejscu będziemy mogli z potrzebnych nam rzeczy kupić. Gabrysia która wręcz
uwielbia ciastka firmy Dr Gerard, przed wyjazdem nigdy nie zapomni o zakupie
odpowiedniej ilości ciastek tego producenta. Tak było również i tym razem.
Będąc na zakupach, kupiła nam spory zapas słodyczy:
- Mafijne Choco
- Maltikeks
- zwierzaki maślane
- Wit'am - ciastka na dobry dzień
- Pryncytorcik.
One przydają się zawsze i wszędzie. I zawsze lepiej je mieć
w zanadrzu, niż narzekać później że się nie ma. Zawsze to lepiej być
zadowolonym z pobytu – jak my, niż być zawiedzionym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz