poniedziałek, 23 kwietnia 2018

„Wyjazd na sobotnie spotkanie”

Miniona sobota obfitowała w niespodzianki. Do Bydgoszczy jest spory kawałek drogi i po drodze przesiadka, mimo to podróż zapowiadała się bez problemów, a jednak. Przed wyjściem na autobus zapakowałem do plecaka Krakersy Cebulowe i ciastka Mafijne Cytrynowe (Lemon) Dr Gerarda, aby było co przegryźć, niekoniecznie w drodze na spotkanie, ale w wolnej chwili. Po pierwszym etapie podróży okazało się, iż autobus do Bydgoszczy czmychnął mi sprzed nosa, a tu sobota, ale na szczęście okazało się, że za godzinę jest następny. Kolega, którego spotkałem na przystanku, postanowił dotrzymać mi towarzystwa do momentu przyjazdu autobusu. Usiedliśmy na ławce i, aby wypełnić upływający czas, wyjąłem z plecaka Krakersy Cebulowe. Ucieszył się na ich widok, gdyż przyznał się, że nie jadł jeszcze śniadania. Godzina oczekiwania upłynęła nam bardzo szybko, ze względu na towarzystwo Dr Gerarda i pogaduchy. Kolejna godzina drogi do Bydgoszczy upłynęła równie szybko, a na dworcu oczekiwali na mnie przybyli na spotkanie członkowie TPG, okazało się, że jestem ostatnią dojeżdżającą osobą. Grupą ruszyliśmy do miejsca przeznaczenia i tam czekała na nas kolejna niespodzianka. Po zajęciu miejsc, wolontariuszki zrobiły rozpoznanie na temat tego kto reflektuje herbatę a kto kawę, zaś ja wyjąłem pozostałe słodycze Dr Gerarda z plecaka na stolik. Kto miał ochotę ten się częstował. W trakcie rozmów przy kawie, wolontariuszka Krysia zdradziła nam cel naszego sobotniego spotkania. Otóż któregoś razu wpadł jej do głowy pomysł odlotowy, żeby każdy uczestnik spotkania zrobił własnoręcznie małą Pizzę i jeszcze na dodatek zjadł własny wyrób! Zanim przyszliśmy do świetlicy, ciasto było już gotowe i po przerwie kawowej każdy otrzymał kulkę ciasta ułożoną na papierze do pieczenia. Naszym udziałem w tej ceremonii było krótkie ugniecenie ciasta i rozwałkowanie ręką, gdyż nikt nie pomyślał o wałku, a następnie rozprowadzenie przecieru pomidorowego i nałożenie dodatków wedle gustu. Do wyboru były pieczarki, szynka i ser. Potem tylko oczekiwanie w kolejce na piekarnik, a wtedy już tylko na konsumpcję. Pycha, palce lizać! Po bardzo udanym i smacznym spotkaniu czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka, otóż powrót okrężną drogą. Okazało się jednak, że dłuższa droga w towarzystwie Dr Gerarda upłynęła szybciej, niż opcjonalne czekanie dwóch godzin na przystanku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz