Kiedy nadszedł dzień balu
karnawałowego nie musiałam martwić się już o nic. Mój idealna sukienka wisiała
na wieszaku czekając aż ją ubiorę a obok pięknie spoczywał równie gotowy garnitur
męża. Dzień wcześniej poszłam do córki, która jest kosmetyczką, aby zrobiła mi
piękne paznokcie kolorem pasujące do sukienki. A dziś koło południa udałam się
do fryzjera. Wszystko musiło być idealne i dopięte na ostatni guzik. Dawno nie
byłam na takim balu i czułam, że jest to absolutnie wyjątkowy dzień w moim
życiu, sama nie wiem dlaczego. Kiedy już nadszedł moment ubrania sukienki,
dołączenia biżuterii i butów, stanęłam obok gotowego męża przed lustrem i
poczułam się jakbym znowu miała dwadzieścia lat. Wyglądaliśmy obłędnie,
elegancko i gustownie gotowi do zabawy karnawałowej. Zbliżając się do restauracji już słyszałam
muzykę od razu zachciało mi się tańczyć, nawet nie miałam ochoty czekać aż
parkiet się zapełni, bawiliśmy się z mężem jak za dawnych lat wirując w
tanecznych obrotach, a zespół grał tak pięknie, że aż żal było opuszczać jakąkolwiek
piosenkę schodząc z parkietu na posiłek. Nawet tu w tak eleganckiej restauracji
na stole jako słodki poczęstunek znajdowały się słodycze dr. Gerarda, które
zresztą wszystkim smakowały, bo ginęły w
mgnieniu oka. Tańczyliśmy i świetnie się
bawiliśmy do białego rana, dawno się tak nie natańczyłam. Zabawa była świetna,
ludzie przemili a jedzenie przepyszne, zwłaszcza moje ulubione słodycze dr. Gerarda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz