środa, 3 kwietnia 2019

Coś dla ciała i dla ducha.


Coś dla ciała i dla ducha.

Ostatni wspólny wypad do filharmonii. Zakończyłyśmy sezon muzycznej jesieni. W sobotnie po południem z dziewczynami pojechałyśmy na koncert „Cztery pory roku i z Buenos Aires do Wenecji!” W programie oczywiście Vivaldi - cztery pory roku oraz cztery pory roku Piazolla. Był to niesamowity koncert. Opisy budzącej się wiosną przyrody, naśladowanie ćwierkających ptaków lub polowanie jesienna a także zimowe nostalgie. Takie aranżacje muzyczne przenosiły nas w różne pory roku. W taki sposób oboje kompozytorzy przedstawili upływający czas w naturze. Piazzolli ukazał muzykę w formie tanga rodzącego się na tłocznych ulicach wilgotnym klimacie Buenos Aires. Jak zwykle bywa namiętne argentyńskie tango i tym razem kompozytor przekazał poprzez barwne pełne wyszukanych brzmień tango nie do tańca ale do słuchania. Mieliśmy wieczór pełen muzycznych doznań. Warto jeździć na takie koncerty możemy się odstresować i przenieść choć na te dwie godziny w inny świat. To było dla ducha. A po koncercie zaplanowałyśmy wspólną kawę. Jak to dziewczyny musiałyśmy omówić zaległości z ostatnich trzech miesięcy. A najlepiej to zrobić przy naszych ulubionych słodyczach Dr Gerarda. Tym razem nie były to Pryncypałki lecz ciastka Listki z cukrem i polewą dla odmiany. Sobotę spędziłyśmy w miłym towarzystwie nie tylko dziewczyn ale także orkiestry symfonicznej. Do następnego spotkania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz