poniedziałek, 12 lipca 2021

Kolonia nr. 1

 

 Moja córka Kasia Pojechała na kolonie nad polskie morze do miejscowości Mielno. Przed wyjazdem robiliśmy większe zakupy. Dziecko szybko rośnie i musi mieć ładniejsze ubrania. Już od miesiąca przeżywała ten wyjazd. Ja zresztą też myślałam czy będzie ładna pogoda i czy nie pogubi połowy rzeczy.  Ciągle jej dawałam mądre rady, aż mąż zwrócił mi uwagę, że się powtarzam. Wreszcie nadszedł upragniony dzień wyjazdu. Spakowałam jej kanapki oraz dwie paczki biszkoptów produkcji Dr. Gerarda. Ona bardzo je lubi. Do tego sok pomarańczowy i woda mineralna. Razem z mężem zawieźliśmy Kasię na dworzec, tam dzieci miały zbiórkę. Wzięłam  nr. telefonu od jednej  opiekunki. Na kolonie jechała także niepełnosprawna koleżanka Ula. Ona ma trudności ruchowe i w większości siedzi na wózku. Bardzo chciała jechać, bo będą jej koleżanki z klasy. Razem z nią jedzie też mama. Ula jest dzieckiem wesołym i wszyscy ją lubią. Od pierwszej klasy Kasia utrzymuje z nią bliski kontakt i odwiedzają się nawzajem.  Po całonocnej podróży  zajechały do miejsca docelowego. W domu wczasowym mieszkały po trzy osoby w pokojach. Od razu po przyjeździe rozpakowały rzeczy i miały przez parę godzin odpoczywać. Więc położyły się i zasnęły, bo w pociągu nie spały. Tylko podjadały ciastka dr. Gerarda popijając sokiem pomarańczowym.  Kanapki  wzięły sobie po obiedzie nad morze.                      .                         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz