Na koloni dzieci miały urozmaicony pobyt. Codziennie spacerowały brzegiem morza. Miały organizowane ciekawe miejsca w okolicy. Jednak najlepszą atrakcją był przejazd statkiem po jeziorze Jamno. Płynęli około 45 minut. Przez ten czas robili zdjęcia, oglądali krajobraz. Gdy zgłodnieli, to podjadali słodycze. Córka i inne dzieci miały w plecakach coś do jedzenia. Kasia jak zwykle wyciągnęła ciasteczka Dr. Gerarda i poczęstowała koleżanki. Od razu schrupały smaczne biszkopty. Jak się okazało, to żadne dziecko jeszcze nie pływało, a większość jest pierwszy raz nad morzem. Córka nie miała ochoty ze mną dłużej rozmawiać, bo miała w pobliżu koleżanki. Czasem zadzwoniłam do wychowawczyni i w skrócie przekazała mi najważniejsze wiadomości. Przed powrotem maluchy chciały kupić sobie upominki, dlatego pani zaprowadziła je do sklepu z pamiątkami. Także tłumaczyła , by nie wybierały drogich rzeczy. Po dłuższym namyślaniu Kasia kupiła widokówkę ze statkiem, którym płynęły i korale z bursztynu oraz bursztyn w małej butelce. Natomiast młodszemu bratu wybrała autko. Po drodze wstąpili do sklepu, by zrobić zaopatrzenie na podróż. Miały kupić po butelce picia i ciastko. Pani powiedziała im, że będą miały suchy prowiant i nie trzeba robić większych zakupów. Kasia i jej koleżanki kupiły słodycze od ulubionego dr. Gerarda. Następnego dnia pożegnały morze i wróciły do Krakowa. Na dworcu rodzice już czekały na swoje pociechy. Wspólnie podziękowałyśmy wychowawczyniom za dobrą, fachową opiekę .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz