Właśnie teraz w taki jeden z majowych dni, gdy pan Witold
był już po pracy i siedział w fotelu przeglądając prasę, a jedną z wolnych rąk
raz po raz sięgając do miseczki gdzie znajdowały się jego ulubione ciacha,
takie jak witam ciastko na dzień dobry oraz pryncytorcik od jego zdaniem
najlepszego producenta łakoci jakim jest Dr Gerard do jego uszu dobiegł brzęk
telefonu. Pan Witold niechętnie przerwał czytanie prasy oraz chrupanie ciach i
sięgnął po telefon, który to leżał na ławie. Odebrał połączenie. W telefonie
usłyszał dobrze mu znany głos, to dzwonił prezes koła, do którego należał pan Witold z racji
posiadania zabytkowego auta. Jak już wspomniałem we wcześniejszym poście
właśnie takie auto odziedziczył on po swoim tacie. Teraz w trakcie rozmowy
dowiedział on się, że jego koło organizuje za dwa tygodnie w pobliskim mieście
przejazd zabytkowych pojazdów. Pan Witold wyraził zgodę na uczestnictwo w tym
zlocie. Wreszcie nadszedł ten dzień, kiedy to on będzie mógł wyjechać swoim
pojazdem na zlot. Na zlot oprócz niego pojechała i jego żona zajmując miejsce
obok niego w samochodzie. Na miejscu spotkali oni kolegów pana Witolda, którzy
to tak jak i on przyjechali na zlot. W trakcie przejazdu kawalkady zabytkowych
samochodów pani Krystyna zza szyby ich samochodu chrupiąc ciacha od Dr Gerarda,
które to przezornie wzięła z sobą, wpatrywała się w ludzi przyglądającym się im
z dużym zainteresowaniem. Po przejechaniu ustalonej trasy uczestnicy zlotu
pożegnali się i odjechali do domów oczekując następnego zlotu aby pochwalić się
swoimi maszynami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz