Witam.
Do plecaka zapakowałam słodycze ,,Dr Gerard”, i butelkę z wodą. Razem ze znajomymi mieliśmy zajrzeć do stadniny koni.
Chcieliśmy zobaczyć jakie konie znajdują się w tej stadninie i czy można na
nich pouczyć się jeździć. Stadnina znajdowałam się kilka kilometrów za moim
miastem. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do sklepu. Znajomi także chcieli kupić
coś słodkiego. Zaproponowałam im ciastka
Francuskie posypane sezamem ,,Dr Gerard”, ale najpierw dałam im spróbować. Wiadomo
posmakowały ,i niestety zjedli mi wszystkie. I ja też wybrałam się do sklepu. W
sklepie byliśmy jakieś piętnaście minut. Trochę ludzi było, jutro niedziela i
sklepy będą pozamykane. Szał zakupów był w pełni. Po zakupach wyruszyliśmy w
dalszą drogę. Stadnina koni znajdowała się blisko lasu. Była ogromna . Miała kilka
pastwisk i placów na których odbywają się nauki jazdy konnej. Tak bynajmniej
wyczytaliśmy na samym początku. Kiedy stanęliśmy na placu, podeszła do nas
niska, starsza kobieta i zapytała czy może nam w czymś pomóc. Zadaliśmy kilka
pytań dotyczących stadniny, szkoleń itp. Usiedliśmy sobie na ławeczce i
sięgnęliśmy do naszych zapasów ,,Dr Gerard” czyli ciastka Francuskie posypane
sezamem. Kiedy się posililiśmy, ruszyliśmy pooglądać konie. W stajni było
kilkanaście boksów. W jednych stały konie , a w innych brakowało ich. Jak się
zakończyła nasza przygoda w stadninie opowiem w następnym moim poście.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz