poniedziałek, 15 października 2018

W stadninie koni cz.I

Witam. Do plecaka zapakowałam słodycze ,,Dr Gerard”, i butelkę z wodą. Razem ze  znajomymi mieliśmy zajrzeć do stadniny koni. Chcieliśmy zobaczyć jakie konie znajdują się w tej stadninie i czy można na nich pouczyć się jeździć. Stadnina znajdowałam się kilka kilometrów za moim miastem. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do sklepu. Znajomi także chcieli kupić coś słodkiego. Zaproponowałam im  ciastka Francuskie posypane sezamem ,,Dr Gerard”, ale najpierw dałam im spróbować. Wiadomo posmakowały ,i niestety zjedli mi wszystkie. I ja też wybrałam się do sklepu. W sklepie byliśmy jakieś piętnaście minut. Trochę ludzi było, jutro niedziela i sklepy będą pozamykane. Szał zakupów był w pełni. Po zakupach wyruszyliśmy w dalszą drogę. Stadnina koni znajdowała się blisko lasu. Była ogromna . Miała kilka pastwisk i placów na których odbywają się nauki jazdy konnej. Tak bynajmniej wyczytaliśmy na samym początku. Kiedy stanęliśmy na placu, podeszła do nas niska, starsza kobieta i zapytała czy może nam w czymś pomóc. Zadaliśmy kilka pytań dotyczących stadniny, szkoleń itp. Usiedliśmy sobie na ławeczce i sięgnęliśmy do naszych zapasów ,,Dr Gerard” czyli ciastka Francuskie posypane sezamem. Kiedy się posililiśmy, ruszyliśmy pooglądać konie. W stajni było kilkanaście boksów. W jednych stały konie , a w innych brakowało ich. Jak się zakończyła nasza przygoda w stadninie opowiem w następnym moim poście. Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz