Witam
. Jak wspomniałam w poprzednim poście , razem ze znajomymi wyruszyliśmy by
zapoznać się z naszą nową stadniną koni. Na taką okazję kupiliśmy słodycze
naszej ulubionej firmy czyli ,,Dr Gerard” Markizy i czekoladki. Kiedy
dojechaliśmy na miejsce, najpierw obejrzeliśmy stadninę, potem stajnię i boksy,
w których były konie. Oczywiście nie wszystkie, bo część koników była na
placach. Po obejrzeniu tych pomieszczeń, poszliśmy na plac. Nabrałam ochoty by
pojeździć na koniu. Miałam obawy , bo kilka razy koń mnie zrzucił. Podeszła do
nas młoda dziewczyna i zapytała czy ktoś z nas chciałby wziąć udział w próbnej
jeździe . Zgodziłam się od razu. Moi
znajomi byli zaskoczeni moją odwagą i szczerze bili mi brawo. Serce miałam
blisko gardła. Koń był piękny , cały czarny
z małą łatką na lewych uchu. Wsiadłam sama na niego . Poczułam się
lepiej . Dziewczyna trzymała mnie na lonży. Zrobiłam dwa małe kółka, i
dziewczyna zdecydowała ,że mogę pojechać
już sama. Byłam zaskoczona i zarazem przerażona. Koń był cudowny. Dawał się
kierować. A w kłusie był łagodny, nie szarpał i nie machał głową. Cudownie mi
się jeździło. Zrobiłam kilkanaście kółek . Jednak na galop się nie
zdecydowałam. Nikt więcej z moich znajomych na jazdę nie miał ochoty. Potem
siedzieliśmy i zajadaliśmy się słodyczami ,,Dr Gerard” Byłam z siebie dumna i
nie była to moja ostatnia jazda. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz