Mapa elektroniczna
pokazała mi, że ulica Odjazdowa znajduje się całkiem blisko od miejsca gdzie
mieszkam. Widać ją z mojego mieszkania i nawet patrzę codziennie na nią przez
okno kiedy czekam na kawę, przegryzam smaczne ciastka Dr Gerard, albo sprawdzam
to jaka aktualnie jest pogoda. Uliczka – bo tak można ją nazwać – jest bardzo
specyficzna. Ma może kilkadziesiąt metrów, wąski chodnik i nieco szersza
wstążka drogi jednokierunkowej. Przechodziłem obok tej uliczki Odjazdowej setki
– jeśli nie tysiące razy. I nawet nie przyszło mi do głowy, że może być to
jakakolwiek ulica… No ale ucieszyłem się bardzo tym, że tak blisko mnie jest
sklep z częściami rowerowymi i serwisem. Wcześniej zanim wybrałem się do owego
punktu, to wyciągnąłem swój wysłużony sprzęt z piwnicy, rozebrałem wszystko w
drobny mak i dokonałem dokładnych oględzin wszystkich części. Na szczęście nie
było takich które nadawałyby się do wymiany, ale takie rzeczy jak nowe łatki,
linki, smary, wentyle, odblaski – zawsze muszą być w zapasie. Po całym tym
przeglądzie sprzętu, ręce miałem upaćkane czarnym smarem aż po łokcie. Domyłem
je jednak po dłuższej chwili, po czym stwierdziłem że coś bym przegryzł… W
końcu odwaliłem kawał dobrej roboty – to mi się należy… A dzień wcześniej
zrobiłem sobie batoniki serowe – słone z czarnuszką i ciastkami Artur Krakersy
solone, oraz słodkie z wanilią i ciastkami Filusie czekoladowe. No to zjadłem
sobie dwa te słone – i już miałem z głowy podwieczorek.
Dzień był miły i
typowo wiosenny. Zmiana czasu na letni spowodowała, że zmrok zapadał o godzinę
później. Zatem jeszcze było jasno, jak wróciłem po zakupach do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz