Czerwcowe dni płyną jeden po
drugim – tak prędko jak szybujące jaskółki nad wierzchołkami drzew. Każdy zaś
dzień przynosi moc nowych wrażeń, które stają się esencją życia. Ola codziennie
wieczorem wychodzi na balkon porozmyślać nad kolejnym przeżytym dniem. Zanim
położy się do snu tu w swoim mini ogrodzie znajduje spokój i wyciszenie. Tu
może złapać oddech, zdystansować się do wielu spraw oraz uruchomić na nowo
marzenia oraz uzmysłowić na nowo dokąd zmierza i czy dobra jest ta droga, którą
sobie obrała. Ale oprócz tych ważkich kwestii ma chwilę po prostu na relaks, na
zwykłą radość, że się po prostu jest, czuje, oddycha… radość z tego co jest tu
i teraz, nie bacząc na to co było i będzie. Do tego wystarczy promień
zachodzącego słońca, woń kwiatów, powiew wieczornego zefirku na twarzy, kubek
mleka, kruchość Pryncypałek w ustach. Czyli wszystko to co ma pozytywny wpływ
na zmysły. Dzisiaj jest właśnie taki wieczór, gdy Ola potrzebuje tych bodźców by
po prostu nie myśleć o niczym konkretnie ważnym. Słońce prześwituje zza linii
drzew, upał łagodnieje, Markizy Mafijne Dr Gerarda smakują z każdym kęsem coraz
bardziej. Ola powoli odzyskuje siły po ciężkim, emocjonującym dniu. Za chwilę
zapadnie noc, która na dobre ukoi nerwy. …a jutro wstanie nowy dzień, będą nowe
siły, nowe możliwości, a wszelkie trudności staną się mglistym wspomnieniem,
nieistotnym i takim banalnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz