Nalała sobie
szklankę wody i wcisnęła do niej pół cytryny. Następnie wzięła prysznic.
Usiadła na fotelu, wzięła do ręki książkę którą zaczęła czytać dzień wcześniej,
ale przewróciła dwie kartki i zmrużyła oczy. Kiedy otworzyła je, to przez
moment zastanawiała się nad tym, czy to się jej śni, czy autentyczna
rzeczywistość. Rozejrzała się – siedziała we własnym pokoju, we własnym fotelu
i w ręku trzymała książkę. Acha – czyli to co przed chwilą się działo w jej
głowie, to był sen… A śniło się jej, że leży gdzieś na zboczu góry i nie może
się podnieść a Tomek jedzie karetką aby jej pomóc, lecz nie może dojechać,
dlatego że są same krzaki i kamienie. Nalała sobie jeszcze jedną szklankę wody,
którą wypiła już całkiem powoli. Głęboko nabrała powietrza do płuc a następnie
głęboko odetchnęła. Poczuła ulgę… Miała za sobą kolejny ciężki miesiąc –
czerwiec zapowiadał się już znacznie lżejszy. Kiedy w spokoju chciała posłuchać
świergotu ptaków z za okna, usłyszała gdzieś za ścianą głosy rozmowy, w śród
których to głosów natychmiast rozpoznała charakterystyczne dźwięki krzykliwych
tonów swojego męża – Tomka. Natychmiast doskonale zorientowała się, skąd mogą
dochodzić te odgłosy, więc bezbłędnie skierowała się do celu. W tym czasie –
jak gdyby nigdy nic – siedzieliśmy sobie we trójkę chrupiąc nadzwyczaj smaczne
ciasteczka firmy Dr Gerard:
- Pryncypałki
- biszkopty Juppi!
- ciastka wielozbożowe Vit’am
- markizy Mafijne
Niesamowita seria dzwonka do drzwi, oraz usilne i głośne
pukanie, zerwało nas wszystkich na równe nogi. Kiedy otworzyłem drzwi,
zobaczyłem Maję, która miała groźną minę nr 159. Natychmiast zorientowałem się,
że ta mina jest sztucznie zaimprowizowana. A sprawa rypła się już całkowicie,
kiedy Maja weszła całkiem do środka i zobaczyła leżące na stole słodycze…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz