Atmosfera stała się
nieco napięta po tym, jak Tomek poprzewracał szklanki i rozlał wszystko co w
nich było. Gabrysia za to błysnęła niezwykłym refleksem, ratując w jednej
sekundzie wszystkie nasze smakołyki, w postaci ciastek Dr Gerard. Po prostu mając
w zasięgu ręki bawełnianą koszulkę, rzuciła ją na blat stołu, chroniąc przed
zalaniem resztę naszych przegryzek – czyli:
- Pryncypałki
- biszkopty Juppi!
- ciastka wielozbożowe Vit’am
- markizy Mafijne
Wywiązała się zbędna dyskusja pomiędzy Mają i Tomkiem. W
ogóle Maja przyszła już jakaś nieswoja, jakby ktoś jej nadepnął na odcisk. Zebrało
się chłopu, że jest niezdarą i że rusza się jak mucha w smole… Wyszedłem do
kuchni zrobić kawę mrożoną, Gabrysia z Mają wyszły na balkon a Tomek chciał
gdzieś zadzwonić, ale zaskoczony zorientował się że nie ma telefonu. Rozpoczął
usilne poszukiwania – lecz spełzły one na niczym. Wyszedł więc do swojego
mieszkania – za chwilę zdenerwowany wrócił, lecz bez telefonu. Jeszcze raz
wyszedł, ale tym razem do samochodu. Wrócił – niestety z niczym. Obaj wszczęliśmy
usilne poszukiwania. Odsunąłem szafkę i podniosłem kanapę. Upociłem się przy
tym, gdyż gorąc był niezmierny. Zauważyłem jednak, że z ironicznym uśmieszkiem,
przygląda się naszym poczynaniom szanowna małżonka Tomka – Maja. Kiedy Gabrysia
zapytała nas, czego tak usilnie poszukujemy, to Maja zmrużyła oczy i
przyglądała się podejrzanie z uśmieszkiem bazyliszka. Nasze poszukiwania
okazały się bezskuteczne, więc usiedliśmy obaj przy stoliku aby łyknąć zimnej
kawy i przegryźć ciasteczko. Na balkonie zaczęło coś głośno brzęczeć… Maja
zaczęła panicznie wrzeszczeć i wymachiwać rękami, z powodu takiego że bardzo
boi się różnego rodzaju dużych owadów. Wtedy z kieszeni wypadł jej telefon
Tomka, który miała schowany w kieszeni – i wszystko się wydało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz