Cały maj padał deszcz i były powodzie Nas ta nawałnica nie ominęła. W pobliżu jest rzeka, która w 2010 roku
wylała i zalała sąsiadujące domostwa łącznie z moim. W tym roku wyłożyliśmy worki z piaskiem, ale woda
przedostała się przez wał. Mieliśmy podtopione piwnice i zalane pola przez
rzekę. Ludzie liczyli straty powodziowe, a były wielkie. Zadzwoniliśmy z mężem
do pracy, by wziąć sobie urlop. Dzieci przymusowo musiały siedzieć w domu, bo
drogi były nieprzejezdne. Gotowałam z tych produktów, które miałam w zamrażarce
i w słoikach. Przez parę dni byliśmy odcięci od świata. Często wychodziliśmy z Pawłem zabezpieczać dom przed
większą powodzią. Sąsiadka Kasia zobaczyła nas na podwórku i przyszła. Zaczęła
lamentować, że woda wdziera się jej do mieszkania. Pokazałam w jakim stanie
jest nasza piwnica. Wpływającą wodę ciągle wylewamy. Woda to żywioł i wszędzie
wlezie. Zaprosiłam Kasię na kawę. Z chęcią poszła ze mną do kuchni. Czarna
mocna kawa z dodatkiem smacznych ciasteczek produkcji Dr. Gerarda wzmocniła nas. Jedząc myśleliśmy co dalej
robić. W tym przypadku trzeba zachować zimną krew i spokój. Jest bardzo trudne,
a nawet niemożliwe. Na dodatek dzieci nudzą się i chcą zobaczyć rzekę. Musiałam
użyć mocnych argumentów, by zrozumiały. W wolnych chwilach grałam z nimi w gry
planszowe, układałam klocki. Na deser jedliśmy pryncypałki Dr. Gerarda. Wieczorem obowiązkowo czytałam bajkę na
dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz