wtorek, 11 czerwca 2019

Znów powódź


Cały maj padał deszcz i były powodzie  Nas ta nawałnica nie ominęła.  W pobliżu jest rzeka, która w 2010 roku wylała i zalała sąsiadujące domostwa łącznie z moim. W tym roku  wyłożyliśmy worki z piaskiem, ale woda przedostała się przez wał. Mieliśmy podtopione piwnice i zalane pola przez rzekę. Ludzie liczyli straty powodziowe, a były wielkie. Zadzwoniliśmy z mężem do pracy, by wziąć sobie urlop. Dzieci przymusowo musiały siedzieć w domu, bo drogi były nieprzejezdne. Gotowałam z tych produktów, które miałam w zamrażarce i w słoikach. Przez parę dni byliśmy odcięci od świata. Często  wychodziliśmy z Pawłem zabezpieczać dom przed większą powodzią. Sąsiadka Kasia zobaczyła nas na podwórku i przyszła. Zaczęła lamentować, że woda wdziera się jej do mieszkania. Pokazałam w jakim stanie jest nasza piwnica. Wpływającą wodę ciągle wylewamy. Woda to żywioł i wszędzie wlezie. Zaprosiłam Kasię na kawę. Z chęcią poszła ze mną do kuchni. Czarna mocna kawa z dodatkiem smacznych ciasteczek produkcji Dr. Gerarda  wzmocniła nas. Jedząc myśleliśmy co dalej robić. W tym przypadku trzeba zachować zimną krew i spokój. Jest bardzo trudne, a nawet niemożliwe. Na dodatek dzieci nudzą się i chcą zobaczyć rzekę. Musiałam użyć mocnych argumentów, by zrozumiały. W wolnych chwilach grałam z nimi w gry planszowe, układałam klocki. Na deser jedliśmy pryncypałki Dr. Gerarda.  Wieczorem obowiązkowo czytałam bajkę na dobranoc.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz