W niedzielę po obiedzie miałam niezapowiedzianych gości.
Zaskoczyli mnie, bo przeważnie dzwonią. Jednak tym razem nie miałam żadnej
wiadomości. Powodem było uszkodzenie komórki, a dokładniej pies zrzucił i
pogryzł telefon. To było takie wytłumaczenie, bo chcieli nam zrobić
niespodziankę. Na szczęście dzień wcześniej upiekłam ciasto ucierane z
rabarbarem i budyniem. Właśnie sprzątałam po obiedzie, gdy córka przybiegła z
podwórka krzycząc z radości, że ciocia przyjechała z kuzynkami. Po oficjalnym
przywitaniu zrobiłam kawę, a dzieciom herbatkę. Niestety musieliśmy siedzieć w
domu, ponieważ było chłodno. Pokroiłam ciasto ciesząc się w duchu, że go
upiekłam. Z szafki wyjęłam ostatnią
paczkę smacznych pryncypałek produkcji Dr. Gerarda. Dzieci bardzo ucieszyły się
i co parę minut podchodziły, by się poczęstować. Nie dziwię się im, bo sama
przepadam za nimi. Siostra Kasia mieszka w mieście, więc chciałam dać jej
trochę ogórków, bobu i cukinii. Nasi mężczyźni zaopiekowali się dziećmi, a my
poszłyśmy w pole. Szybko urwaliśmy plony i wróciliśmy. Przy obieraniu bobu
pomagały nam nasze pociechy. Ugotowałam
duży garnek bobu, a resztę dałam Kasi do
domu. Na podwieczorek jedliśmy bób. Niedziela minęła w miłej rodzinnej
atmosferze. Zaproponowałam, aby dzieci zostały u nas na parę dni. Lecz
zaplanowali już wyjazd do teściów. Umówiliśmy się na późniejszy termin.
Wieczorem goście pożegnali się i wrócili do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz