Kolejnego
dnia naszego urlopu, kiedy tylko się obudziliśmy zorientowaliśmy się, że za
oknem jest bardzo gorąco. Sprawdziliśmy pogodę na resztę dnia i okazało się, że
będzie jeszcze cieplej. Stwierdziliśmy, że nie ma co pływać łódką, bo nabawimy
się udaru. Dlatego tuż po śniadaniu spakowałam w torbę strój kąpielowy,
kąpielówki męża, ręczniki, dużo wody niegazowanej, kanapki, oraz wafelki pryncmotto
dr Gerarda i ruszyliśmy na plażę do Kołobrzegu. Po dotarciu znaleźliśmy na
plaży miejsce z dala od innych osób, rozłożyliśmy ręczniki i się opalaliśmy.
Tutaj upał tak bardzo nie przeszkadzał, ponieważ morska bryza nas delikatnie
chłodziła. Po dłuższym czasie zwinelismy swoe rzeczy i udaliśmy się do
pobliskich budek na obiad. Jak to przystało na wizytę nad morzem zjedliśmy rybę
morską z frytkami i surówką. Po obiedzie pospacerowaliśmy kilka kilometrów
plażą. Dotarliśmy do miejsca, gdzie ludzi w ogóle nie było, więc zrobiliśmy sobie
piknik, wyjęliśmy kanapki, ciastka i zajadaliśmy się głodni i zmęczeni długą wędrówką
brzegiem morze. Po pikniku wykąpaliśmy się dla ochłody i ruszyliśmy w drogę
powrotną ale już nie brzegiem morza a ciężką przez las, gdzie słońce już nie
dochodziło i mogliśmy nabrać choć trochę siły na podróż samochodem.Po powrocie usiedliśmy z naszą kotką na tarasie i delektowaliśmy się spokojem i ciszą.
piątek, 31 lipca 2020
Wyprawa nad morze
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz