poniedziałek, 27 lipca 2020

Wspomnienie pewnego lipcowego dnia


Witam. Wydawałoby się, że wakacje, a jak wakacje to lato. A jak już mamy lato, to upał. Niestety, tak nie jest i nie było, kiedy wybrałam się z moją rodziną nad morze. Zabrałam ze sobą słodycze ,,Dr Gerard”, które znikały w kilogramach, a ja wciąż dokupowałam nowe paczki ciastek Pasji wiśniowych, biszkoptów z galaretką. Wracając do mojego pobytu nad morzem, o0kazało się, ze pogoda nie rozpieszczała nas. Było zimno i deszczowo. W końcu ukazało się upragnione słonko. Wszyscy wyruszyliśmy na plażę. Zabrałam ze sobą stos jedzenia, by nie wracać do domu na posiłek. W koszu piknikowym znalazły się także ciastka Pasja wiśniowa ,,Dr Gerard”. Kocyk, szum morza, słoneczko itp. rzeczy. W końcu zaczęły się prawdziwe wakacje. Fakt,  że człowiek na człowieku. Każdy chciał być jak najbliżej wyjścia z plaży i jak najbliżej morza. Ja nie byłam lepsza. Jakoś miejsce znaleźliśmy. W końcu opalałam się. Obserwowałam ludzi, słuchałam muzyki. Było fajnie. Po godzince zaczęliśmy zjadać ciasteczka Pasję wiśniową ,,Dr Gerard”, i popijaliśmy wodą. Było super. W końcu zrobiło mi się gorąco udałam się do naszego zimnego morza. Stópki zamoczyłam, potem łydki i kolana. Na resztę zabrakło mi odwagi. Ale pomogły mi dzieci, niby przypadkiem, a oblały mnie wodą. Nie było to miłe, aż krzyknęłam. Jednak przełamałam swój strach przed zimnem i zamoczyłam się cała. Super. Pływałam chyba z godzinkę. A potem wróciłam do pysznych słodyczy ,,Dr Gerard”. Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz