Witam.
Wydawałoby się, że wakacje, a jak wakacje to lato. A jak już mamy lato, to
upał. Niestety, tak nie jest i nie było, kiedy wybrałam się z moją rodziną nad
morze. Zabrałam ze sobą słodycze ,,Dr Gerard”, które znikały w kilogramach, a
ja wciąż dokupowałam nowe paczki ciastek Pasji wiśniowych, biszkoptów z
galaretką. Wracając do mojego pobytu nad morzem, o0kazało się, ze pogoda nie
rozpieszczała nas. Było zimno i deszczowo. W końcu ukazało się upragnione
słonko. Wszyscy wyruszyliśmy na plażę. Zabrałam ze sobą stos jedzenia, by nie
wracać do domu na posiłek. W koszu piknikowym znalazły się także ciastka Pasja
wiśniowa ,,Dr Gerard”. Kocyk, szum morza, słoneczko itp. rzeczy. W końcu
zaczęły się prawdziwe wakacje. Fakt, że
człowiek na człowieku. Każdy chciał być jak najbliżej wyjścia z plaży i jak
najbliżej morza. Ja nie byłam lepsza. Jakoś miejsce znaleźliśmy. W końcu
opalałam się. Obserwowałam ludzi, słuchałam muzyki. Było fajnie. Po godzince
zaczęliśmy zjadać ciasteczka Pasję wiśniową ,,Dr Gerard”, i popijaliśmy wodą.
Było super. W końcu zrobiło mi się gorąco udałam się do naszego zimnego morza.
Stópki zamoczyłam, potem łydki i kolana. Na resztę zabrakło mi odwagi. Ale pomogły
mi dzieci, niby przypadkiem, a oblały mnie wodą. Nie było to miłe, aż krzyknęłam.
Jednak przełamałam swój strach przed zimnem i zamoczyłam się cała. Super.
Pływałam chyba z godzinkę. A potem wróciłam do pysznych słodyczy ,,Dr Gerard”.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz