W październiku już zaczynają się przeziębienia. Nie pomogło dawanie dzieciom profilaktycznie witaminek. Spotykają się z dziećmi w szkole, którzy kaszlą i mają katar. Najpierw zachorowała Kasia, za parę dni Marcinek. Mądra pani doktor zaproponowała, abym kurowała dzieci naturalnymi sposobami. Takimi jak cebula, czosnek, miód. Muszą pić dużo wody w postaci soków. Bardzo lubią domowy sok malinowy, który działa rozgrzewająco. Tylko dawałam im witaminki i lekarstwa przeciwgorączkowe. Jeszcze oni nie wyzdrowieli, gdy ja zachorowałam. Zarejestrowałam się do lekarza, który przesłał zwolnienie do pracy. Musiałam kurować się jak dzieci domowymi sposobami. Robiłam napoje z imbiru, goździków czosnku i soku malinowego. Na deser jedliśmy moje ulubione pryncypałki produkcji Dr. Gerarda. Razem z dziećmi układaliśmy puzzle, które wyjątkowo były wymieszane. Dlatego postanowiłam wspólnie zrobić porządek w zabawkach. Nawet maluchy nie protestowały. Wręcz przeciwnie chciały odłożyć zabawki, którymi się już nie bawią. Prawie cały worek zabawek zniosłam do piwnicy. Dość sporo jeszcze zostało i poukładaliśmy je do pudełek. Zmęczone maluchy chciały czekoladowy budyń na deser. Też poczułam głód dlatego zrobiłam więcej budyniu. Do każdej porcji Kasia wbiła po dwa wafelki Dr. Gerarda. Ten dodatek urozmaicił smak deseru. Następnego dnia dzieci już poszły do szkoły. Ja natomiast jeszcze miałam dwa dni chorobowego, ale już czułam się znacznie lepiej. Na szczęście mąż nie zaraził się od nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz