Witam
serdecznie. Za nami majówka. W mojej rodzinie było ciekawie. Spotkania towarzyskie
przeplatały się z odwiedzinami przedszkola w moim domu. Teraz mam chwilę dla
siebie. Nareszcie cisza.
Aby
uciec od stołu i kolejnej wizyty kuzyna, wybraliśmy się na przejażdżkę. Wstaliśmy
rano, zapakowaliśmy prowiant i zaczęliśmy budzić dzieci. Zaczęły się schody.
Tomkowi chciało się spać a Tosia chciała do Marysi. Od słowa do słowa i
skończyło się tym, że z naburmuszonymi minami zajęliśmy miejsca w aucie. Żona za
kierownicą, dzieci z tyłu a ja obok kierowcy. Nikt się nie odzywał, milczenie
było nie do zniesienia. Aby wprowadzić odrobinę uśmiechu, wyjąłem telefon. Odpaliłem
stronę internetową www.drgerard.eu i
zacząłem grać w gry „Scooby Doo”. Wiem, że jest to zabawa dla dzieci i
nastolatków. Reakcja była natychmiastowa. Obrażone dzieci zaczęły „look-ać”
przez ramię, jak mi idzie. Byłem zdziwiony, jak dobrze chodzi ta gra na
telefonie. Rzuciłem okiem na Mamę, na jej twarzy zarysował się delikatny
uśmiech. Jechaliśmy dalej, ja unikałem spadających nietoperzy i duchów a dzieci
zaczęły dopominać się, bym im dał pograć. Aby nie powodować kłótni każde
dziecko dostało telefon rodzica. Zaczęli robić zawody, kto szybciej znajdzie
ślady Scooby-ego, albo, kto szybciej przejdzie grę pamięciową. W aucie zrobiło
się weselej. Korzystając z postoju na stacji benzynowej, kupiłem słodycze „dr
Gerard”. Pociechy nadal grały. Przed ruszeniem wyjąłem „PryncyTorcik” i
poczęstowałem żonę. Sam również zjadłem. W tym momencie Tomek i Tosia oderwali
oczy od telefonów. One również ze smakiem zjedli ten pyszny wafelek.
Gdy
ruszaliśmy w dalszą drogę, byliśmy już uśmiechnięci i szczęśliwi. A dzieciom buzie się nie zamykały. Tematów do rozmów nie zabrakło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz