Witam.
Pewnego dnia chciałam odwiedzić moją kuzynkę. Kuzynka mieszka na wsi. Kiedy
miałam do niej jechać, kupiłam do kawy kruche ciasteczka ,,Dr Gerard”.
Wiedziałam , że kuzynka lubi Pryncytorcik oraz kruche herbatniki. Niestety jej
ulubionych ciastek nie było, więc kupiłam biszkopty. Kiedy stałam na przystanku
autobusowym podjechał jakiś autobus, byłam pewna , że to autobus do Orliczka. Wsiadłam,
i zadzwonił telefon. Zaczęłam rozmawiać . Nie
rozglądałam się którędy jedzie autobus. Beztrosko jechałam. Kiedy
skończyłam rozmowę, a trochę to trwała, zauważyłam, że to nie ta droga. Przez
chwilę pomyślałam, że może jedzie przez inne jeszcze wioski. Odczekałam jeszcze
pięć minuty i podeszłam do kierowcy. Okazało się , ze wsiadłam nie do tego co
trzeba. Ten jechał w innym kierunku. No świetnie pomyślałam, co teraz robić.
Kierowca był miły. Poinformował mnie, że nie ma sensu nigdzie wysiadać, bo będę
i tak musiała czekać na niego . Zaproponował, abym jechała z nim do końca i
wróciła. Niestety biletów mi nie podarował. Nie miałam wyjścia, musiałam kupić.
Ale gapiostwo kosztuje. Byłam głodna, Przypomniałam sobie , że mam słodycze
,,Dr Gerard”. Więc zaczęłam je jeść. Jednak szkoda mi się zrobiło kierowcy i
poczęstowałam go nimi. Mlasnął z zadowoleniem. Zapytał Domowe? Nie kupcze
odpowiedziałam. Całe szczęście , że kurs
nie był daleko. Po dwóch godzinach wróciłam do swojego miasta. Niestety kuzynkę
zostawiłam na inny dzień. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz