Witam.
W poprzednim poście wspominałam o mojej chorobie, która trwała jeden dzień.
Sama szybko się wyleczyłam. No może ciasteczka ,,Dr Gerard” też mi w tym
pomogły. Mąż po powrocie do domu kupił mi całą reklamówkę słodyczy tej firmy.
Były tam czekoladki Pasja, ciastka Mafijne. Niestety wieczorem okazało się , że
cała rodzina zaczyna kichać. Następnego dnia z
łóżka nie mógł wstać mąż i dzieci. Ja byłam już zdrowa. I się zaczęło.
Nie mieli apetytu. Kichali, marudzili, jęczeli. Pobiegłam na rynek by kupić
prawdziwą kurę i ugotować rosół. Pomyślałam, że będzie najlepszy na ich
przeziębienie. Śniadania nie chcieli jeść, tylko herbatka i ciasteczka ,,Dr
Gerard”. No cóż nie mogłam im tego odmówić. Potem zrobiłam każdemu kąpiel z
solą, tak jak sobie i do łóżek. Potem pocenie, przebieranie i… Mała poprawa.
Aromatyczny rosół z domowym makaronem
smakował im, ale jeszcze nie postawił całkowicie na nogi. Wieczorem znów
dzieci miały gorączkę, mąż czuł się trochę lepiej. Ale jęczał gorzej jak dzieci. Miałam tego domowego szpitala już dość.
Zadzwoniłam do koleżanki, by pożalić się jej na mój ciężki los. Niestety ona
przechodziła to samo. Zrobiłam sobie kawę i zjadłam kilka kruchych ciasteczek
Mafijnych. Dostałam dodatkowej energii i zaczęłam działać. Postawiłam dzieciom
gumowe bańki, nasmarowałam, włączyłam tv i kazał spać. Męża napoiłam lipą z melisą
i zasnął. Na drugi dzień, mąż poszedł do pracy, a dzieci jeszcze zostały w
domu. Po pracy mąż kupił mi czekoladki Pasja ,,Dr Gerard”, w podziękowaniu za opiekę. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz