niedziela, 31 marca 2019

Chrzciny


W zeszłym tygodniu dostaliśmy z mężem zaproszenie na chrzciny do córki chrześniaczki męża. Pierwsze pytanie kobiety w takiej sytuacji „w co ja się ubiorę”. Oczywiście po przejrzeniu szafy doszłam do wniosku, że należałoby sobie kupić jakąś fają nową kreację specjalnie na tę okazję. Następnego dnia z samego rana wybrałam się do galerii na zakupy, w poszukiwaniu wymarzonej sukienki pasującej zarówno do pory roku jak i na chrzciny. Zajrzałam chyba do wszystkich sklepów i szczerze mówiąc żadna do mnie nie „krzyczała” za bardzo. Dlatego puki jeszcze godzina była młoda, pojechałam do innej galerii oddalonej od tamtej o niecałe 15 minut drogi autobusem. Tam weszłam do kilku sklepów aż w końcu znalazłam ją, sukienkę o której marzyłam. Była piękna i pasująca zarówno do pogody jak i na chrzciny, a dzięki kwiatowemu wzorowi pięknie wpasowywała się w początki wiosny. Teraz już byłam gotowa na uroczystość. Kiedy nadeszła niedziela, wstaliśmy rano, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy do kościoła. Po chrzcinach uroczystość przeniosła się do restauracji, dopiero tam zauważyłam, że większość pań poszła w kwiatowe wzory, chyba wszystkie myślały tak samo jak ja.  Po powrocie do domu, bardzo wyczerpani cały dniem wstawiliśmy wodę na kawę. Kiedy wreszcie usiadłam z kubkiem kawy w ręku i pryncypałkiem dr. Gerarda poczułam jak całe zmęczenie ze mnie schodzi, dopiero wtedy mogłam powiedzieć, że wypoczywam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz