niedziela, 31 marca 2019

Wycieczka rowerowa


Pewnego dnia po powrocie męża z pracy. Stwierdziliśmy wspólnie, że jest tak ładna pogoda, że aż żal byłoby z niej nie skorzystać. Na dworze było pięknie, słońce świeciło, wiatru praktycznie nie było czuć, ptaszki śpiewały, jednym słowem mówiąc cisza i spokój. Postanowiliśmy, że to popołudnie wykorzystamy na maksa. Postanowiliśmy iść na rower. Jakiś czas temu zakupiliśmy rower typu t tamdem, abym ja również, jako osoba niewidoma,  mogła korzystać z tego sportu. Wydostaliśmy nasz rower z piwnicy, oczyściliśmy i przygotowaliśmy do drogi. Ale zanim wyruszyliśmy spakowaliśmy niewielką torbę z herbatą, woda i przysmakami na wypadek gdybyśmy zgłodnieli w drodze. Spakowałam kilka słonych przekąsek i słodyczy dr. Gerarda. Zamontowałam torbę na bagażniku i ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy wzdłuż Wisły, rozciąga się tam piękny krajobraz. Mniej więcej po godzinie ciągłej jazdy zgłodnieliśmy, a więc zatrzymaliśmy się i rozsiedliśmy na zielonej trawce nad Wisłą aby odpocząć zajadając się przysmakami z torby. Po napojeniu się i posileniu ruszyliśmy w dalszą drogę. Jechaliśmy już dość długo, na tyle długo, że zaczęło się ściemniać i robić się chłodno, jednak przy szybkiej jeździe rowerem nie czuć chłodu wieczornego wiosennego wiatru. Niestety kiedy zatrzymaliśmy się aby napoić zmęczone organizmy zorientowaliśmy się jak bardzo późno i zimno się zrobiła. Szybko schowaliśmy wodę, wskoczyliśmy na rower i co sił w nogach gnaliśmy do domu aby się nie przeziębić. Przeziębienie było ostatnią rzecza jaką chciałam ze sobą przywieźć z tej rowerowej wycieczki. Na szczęście udało się jakoś przetrwać i nie złapać kataru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz