W marcu
swoje urodziny obchodzi i moja starsza córka i zięć tak więc spodziewałam się
telefonu od córki z zaproszeniem na imprezę urodzinową. Tydzień przed
urodzinami zadzwoniła i zaprosiła nas na urodziny. Zapowiadała się spora
zabawa, zaproszeni byliśmy my z mężem, druga córka z mężem, przyjaciółka córki
z narzeczonym i przyjaciel zięcia z narzeczoną,. Kilka dni przed urodzinami zadzwoniłam do
córki zapytać co mogę przygotować do jedzenia, żeby jej trochę pomóc z
przygotowaniami. Jak zwykle powiedziała, że nic nie muszę robić, że będę gościem
a nie pomocą kuchenną. A le mimo wszystko postanowiłam jej trochę pomóc. Mąż
zawsze robi pyszne ciasta, ostatnio jego ulubionym jest „pani Walewska”. Ciasto
jest pyszne, słodko kwaśne, idealne. Następnego dnia kupiliśmy potrzebne produkty
i mąż spędził popołudnie w kuchni przygotowując „panią Walewską”. W sobotę
wstaliśmy z samego rana, przygotowaliśmy się, pojechaliśmy odebrać prezent ze
sklepu i o 14 mogliśmy już jechać. Córka mieszka na drugim końcu miasta więc
godzinę trzeba liczyć na dojazd komunikacja miejską. Kiedy dotarliśmy na
miejsce była w niezłym szoku, że chciało się mężowi robić specjalni n tę okazję
ciasto i jeszcze wieść je przez całe miasto. Podziękowała za prezent i
zaprosiła do stołu. Na stole oprócz dań na słono pojawiły się również dania słodkie
takie jak choćby nasz placek czy Pryncypałki – wafelki w czekoladzie dr. Gerarda.
Było bardzo wesoło, przy takiej ilości gości to w sumie nic dziwnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz