Gorączka przedświąteczna
zaczyna osiągać apogeum. Gdzie się nie spojrzy, tam zauważa się krzątaninę
przed zbliżającą się szybkimi krokami Wielkanocą. Podobnie sprawa ma się
również w naszym domu. Każdy ma swoje zadanie – wedle podziału obowiązków. Mnie
– jak co roku zresztą – przypadło ściąganie firan oraz zasłon, zadbanie o
czystość dywanów, zrobienie zaopatrzenia – a także parę innych drobnych
czynności, jak chociażby tarcie chrzanu, ostrzenie noży czy przesuwanie szafek
podczas sprzątania. Tej wiosny samopoczucie wyjątkowo mi dopisywało, to też jak
rzadko kiedy miałem werwę do pracy. Pogoda jak do tej pory jest całkiem dobra –
nie jest zbyt zimno, ani zbyt gorąco – tak a w sam raz. Nie tak jak to było w
ubiegłym roku, kiedy to ziąb doskwierał do samych świąt – a od świąt zrobiło
się gorąco jak w piekle. Było to tak osłabiające, że nie chciało się zupełnie
nic. Tym razem zacząłem od wstępnych zakupów – na początek rzeczy trwałe, takie
jak – mąka, cukier, ryż na gołąbki, herbata, kawa, przyprawy, sól, przetwory…
Nie zapomniałem też kupić słodycze – moje ulubione produkty firmy Dr Gerard:
- ciastka Filusie czekoladowe
- ciastka Listki z cukrem i polewą
- draże
Zjem je jeszcze przed świętami, bo lubię sobie czasem
przegryźć coś dobrego – a te wyroby na przegryzkę w czasie przerwy roboczej,
nadają się wyjątkowo. Kupiłem sobie jeszcze - Artur Krakersy solone, bo pomyślałem
sobie że jak będę robił andrut z masą kajmakową, to dodam ich trochę. Ale
zjadłem je, zanim doszedłem do domu. Później żałowałem, że nie kupiłem ich
więcej – bo dobre. Ale co się odwlecze…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz