sobota, 27 lipca 2019

Jest radość - mamy ciastka!



   Pan leśniczy odprowadził nas jeszcze do drugiego końca lasu. Opowiadał nam przy tym o miłości do swojego zawodu, rodziny, zwierząt i przyrody. Pytaliśmy o drogę – jak najlepiej dojechać do domu… Leśniczy wziął do ręki kawałek patyka, udeptał butami kawałek piaszczystego gruntu, po czym wygładził go kijem i zaczął nam rysować mapkę na tym piasku. Janek na koniec zrobił zdjęcie tego planu, swoim telefonem. Pożegnaliśmy się serdecznie, ale żal było odjeżdżać… Obiecaliśmy obaj, że w miarę możliwości zajrzymy jeszcze kiedyś. W rewanżu zostawiliśmy zaproszenia do siebie, oraz nasze adresy i numery telefonów. Obaj z Jankiem wybraliśmy dłuższą, ale piękniejszą, przyjemniejszą trasę – choć leśniczy Mariusz stanowczo zaznaczył że jest ona dużo trudniejsza i nie da się jej przebyć normalnym samochodem… - raczej dobrym jeepem. Ale skoro raz zgodnie wybrane, to więcej nie będzie zmieniane. Początkowo przejechaliśmy wyboistą drogą spory kawał. Później skręciliśmy w lewo – podążaliśmy czerwonym szlakiem. Trochę dalej należało zsiąść z rowerów i śliską stromą ścieżką zejść w dół. Łatwo nie było, z dodatkowego powodu gęsto wystających korzeni – ale daliśmy radę… Na dole odpoczęliśmy pięć minut. Napiliśmy się wody z sokiem malinowym, oraz zjedliśmy po kilka ciastek Dr Gerard, które na drogę przygotowała nam żona leśniczego Mariusza – Marta:
- rurki Rolls Rolls
- precle Pretzel Salt&Chilli
- ciastka wielozbożowe Vit’am
- bagietki Baguettes Tomato&Olive Oil – nowość Dr Gerarda
Dojechaliśmy do skrzyżowania leśnych ścieżek. Mogliśmy pojechać prosto i dotrzeć do drogi głównej, albo skręcić w lewo i dojechać do stacji kolejowej, albo skręcić w prawo, dotrzeć do szosy biegnącej wzdłuż rzeki, później w prawo i przez Bocianówkę kierować się dalej prosto. Bocianówka została tak nazwana, dlatego że jest tam sporo bocianich gniazd. Mariusz stwierdził, że ta trasa jest najciekawsza – to też właśnie ją wybraliśmy jako dalszą drogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz