Od wczesnego
poranka – przez wzgórza, lasy polne drogi i ścieżki… a często przez łąki i
polany, gęste trawy i krzaki… Czasem jadąc na rowerze, czasem prowadząc i
przedzierając się – byle do przodu… Czasem wdrapując się pod górkę, czasem z
niej schodząc, albo zjeżdżając na rowerze, albo na… butach – albo jeszcze na
czym innym, jak było stromo i ślisko. Wracaliśmy obaj z Jankiem do domu.
Brudni, wypoceni, trochę głodni. Najgorszą drogę mieliśmy już za sobą. Wrażenia
jednak cały czas pozostawały w naszych głowach – a do tego, bez przerwy
pojawiały się nowe. A to młoda sarenka stojąca przy łące na trzęsących się,
cienkich jak patyczki łapkach… To znów Bocianówka – przysiółek na małym
wzgórzu, gdzie mieści się kilka bocianich gniazd. To miejsce jest bardzo malowniczo
położone, gdyż wzniesienie częściowo pokryte jest kolorowymi roślinami,
krzewami, oraz mieszanymi drzewami a malowniczym łukiem opływa je równie
malowniczy strumyk. A do tego jeszcze te gniazda – wszystko to tworzy niezwykle
przyjemny dla oka widok. Bardzo romantycznie… Podobno jest tam taki
mikroklimat, że w każdy wieczór i poranek, dolinę pomiędzy strumykiem i
wzgórzem pokrywa gęsta mgła. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy tych gniazdach.
Bociany klekotały swoimi dziobami i równie głośno machały skrzydłami.
Wyciągnęliśmy resztę tego co otrzymaliśmy w leśniczówce od Marty – czyli ciastka
firmy Dr Gerard:
- rurki Rolls Rolls
- precle Pretzel Salt&Chilli
- ciastka wielozbożowe Vit’am
- bagietki Baguettes Tomato&Olive Oil – nowość Dr
Gerarda
Choć nie mieliśmy tego zbyt wiele, to chcieliśmy podzielić
się tym wszystkim z ptakami. Zawiedzeni byliśmy jednak tym, że nie wykazywały
one żadnego zainteresowania naszym poczęstunkiem… Widać – były najedzone. Na
pewno z całą przyjemnością, zajmą się nimi inne stworzenia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz