piątek, 26 lipca 2019

„Wyprawa na cmentarz”

Od Dnia Matki Justynka nie miała kiedy zajechać na cmentarz do swoich rodziców, aby ogarnąć nagrobek. Kilka dni temu natomiast wypadała rocznica śmierci jej ojca, więc wypadało zapalić choć lampkę. Przy okazji wstąpiliśmy załatwić sprawy bankowe, zaś po drodze zahaczyliśmy jeszcze do marketu, by kupić kilka wkładów do zniczy. Na wszelki wypadek wzięliśmy również pięć kilogramów soli na ewentualną konieczność pozbycia się chwastów wokół grobu. Zapowiadało się na dłuższą robotę, więc zahaczyliśmy też o dział słodyczy, wiedząc, że na cmentarzu jedyne co kupimy to kwiatki. Po solidnym rozpoznaniu zasobów sklepowych, Justynka wybrała oczywiście Dra Gerarda. W koszyku lądowały między innymi: ciastka wielozbożowe Vit’AM - bardzo wskazane w trakcie wysiłku; rurki Rolls, Rolls i jeszcze na wszelki wypadek Pretzel Salt&Chilli i woda do kompletu. Po przekroczeniu bramy cmentarza okazało się, że wygląda to gorzej niż źle. Jednym słowem wokół grobu pojawiły się zarośla. Najpierw pomodliliśmy się nad grobem rodziców i przy okazji poprosiliśmy o wsparcie „z góry”, a następnie usiedliśmy, by posilić się przed wykarczowaniem zielonego gaju. Justynka sięgnęła po dwa opakowania ciastek wielozbożowych Vit’AM i butelkę wody, a resztę słodyczy zostawiliśmy na koniec, gdyż ciężko było przewidzieć jak długo nam zajmie obrobienie grobu i terenu wokół niego. Ojj, ciężka praca nas czekała, a choćby z tego względu, że ziemia była sucha i twarda. Zielsko i trawa urywały się nad ziemią pozostawiając korzenie w ziemi. Wypożyczona wcześniej graczka ślizgała się po twardej ziemi i na tyle, na ile mogliśmy, poskromiliśmy chwasty wokół grobu. Ja umyłem pomnik z grubej warstwy brudu i kurzu z drogi polnej oraz wielu innych zanieczyszczeń. Justynka natomiast odświeżyła znicze, wazony uzupełniła kwiatkami i ładnie poukładała całą zawartość na płycie grobu. Na koniec rozsypaliśmy zakupioną wcześniej sól w nadziei, że wypali korzenie i będzie spokój wokół grobu na dłuższy czas. W drodze powrotnej głód i zmęczenie tak dały nam się we znaki, że spałaszowaliśmy pozostałą zawartość słodyczy Dr Gerarda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz