Druga dekada lipca
rozpoczęła się bardzo przyjazną pogodą dla prawie wszystkich tych, którzy lubią
aktywnie wypoczywać. Przeważała słoneczna aura, temperatura oscylowała w
okolicach od +20, do +24 stopni Celsjusza. Sprzyjała ona tym, którzy uwielbiają
piesze wędrówki, wypady rowerowe, rybołówstwo, zwiedzanie… Czyli to co
osobiście najbardziej lubię. Malkontenci również mieli z takiej pogody powody
do… zadowolenia – gdyż ze względu na suszę, chłodne noce, jeszcze niezbyt ciepłą
wodę w naturalnych kąpieliskach – mieli preteksty do tego aby sobie ponarzekać…
Ale – jak głosi stare powiedzenie – „jak się chce psa uderzyć, to kij się
zawsze znajdzie”. Sam za jakimiś anormalnymi warunkami nie przepadam –
zwłaszcza jeśli nie jestem do nich odpowiednio przygotowany, ale zazwyczaj
preferuję zasadę, że – grunt to optymizm. Optymistycznie nastawiłem się też na najbliższe
lipcowe dni. Skontaktowałem się z Jankiem, aby zaproponować wspólną przejażdżkę
rowerową – nie jakąś daleką wyprawę, ale te 70-80 kilometrów… A że kolega
chętnie na to przystał, to pozostało mi tylko przygotować się – i już. Wpadłem
jeszcze tylko do sklepu, aby kupić coś do jedzenia – typu słone przekąski, czy
ciastka… Oraz napoje. Do przegryzienia wybrałem ulubione produkty firmy Dr
Gerard:
- rurki Rolls Rolls
- precle Pretzel Salt&Chilli
- ciastka wielozbożowe Vit’am
- bagietki Baguettes Tomato&Olive Oil – nowość Dr
Gerarda
I w zasadzie byłem gotowy. Janek wiedział, że jeśli jedziemy
razem, to o nic już nie musi się martwić – chyba że sam ma jakieś zachcianki.
Jednak tym razem zdał się na mój gust. I o siódmej rano, przy pięknej pogodzie
i temperaturze 14 stopni, ruszyliśmy w drogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz