Kwiecień plecień…
No cóż, święta wielkanocne minęły w zimnej, żeby nie
powiedzieć w zimowej, aurze. My siedzieliśmy sobie wygodnie u przyjaciół w
pokoju z kominkiem. Oczywiście w kominku płonął ogień. Polana suchego drewna,
strzelające iskrami ognia, przyjemnie oświetlały pokój. Wydobywający się z nich
zapach bardziej przypominał święta
bożonarodzeniowe niż wielkanocne. Miło było zagłębić się w wygodnym fotelu
ustawionym tuż przy kominku. Na niewielkim stoliczku tuż obok stały talerzyki z
przepysznym deserem. Był pryncytorcik z firmy Dr Gerard dodatkowo udekorowany
bitą śmietaną, żurawiną i migdałami (mówię wam –pychota ) oraz sernik na zimno
z tęczowych galaretek z biszkoptami. Przepis na ten wyjątkowy sernik możemy
znaleźć na stronie deseroteki Dra Gerarda. Do tego wybornie smakuje kawa po
irlandzku. Spróbujcie sami, polecam. Rozchodzące się przyjemne ciepło w salonie
dziwnie kontrastowało z uroczym widokiem za oknem. Przepięknie kwitły owocowe
drzewa. Widok kwitnącej czereśni zapierał dech w piersiach. Silny wiatr
strząsał płatki owocowego kwiecia. Gospodarze martwią się, czy tak niska
temperatura nie wpłynie źle na tegoroczny zbiór owoców. Wielki żal mnie ogarnia
na myśl, że te kwitnące drzewa mogły po prostu zmarznąć. Niestety nie mamy na
to wpływu. Dużym zaskoczeniem dla nas wszystkich był wczorajszy śnieg na
drogach, problemy z prądem i uruchomieniem
samochodów. Marzymy o ciepłej, słonecznej wiośnie i długich spacerach. Na pewno trochę ruchu, po
tak obfitym świątecznym jedzeniu wszystkim nam się przyda. Jak na razie czuję
się zmęczona i zniechęcona widokiem za
oknem. Jedynie Frodo jest przeszczęśliwy rześkim porannym powietrzem i
dodatkową porcją jedzenia ze świątecznego stołu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz