niedziela, 23 kwietnia 2017

Kwiecień plecień…

Kwiecień plecień…


No cóż, święta wielkanocne minęły w zimnej, żeby nie powiedzieć w zimowej, aurze. My siedzieliśmy sobie wygodnie u przyjaciół w pokoju z kominkiem. Oczywiście w kominku płonął ogień. Polana suchego drewna, strzelające iskrami ognia, przyjemnie oświetlały pokój. Wydobywający się z nich zapach  bardziej przypominał święta bożonarodzeniowe niż wielkanocne. Miło było zagłębić się w wygodnym fotelu ustawionym tuż przy kominku. Na niewielkim stoliczku tuż obok stały talerzyki z przepysznym deserem. Był pryncytorcik z firmy Dr Gerard dodatkowo udekorowany bitą śmietaną, żurawiną i migdałami (mówię wam –pychota ) oraz sernik na zimno z tęczowych galaretek z biszkoptami. Przepis na ten wyjątkowy sernik możemy znaleźć na stronie deseroteki Dra Gerarda. Do tego wybornie smakuje kawa po irlandzku. Spróbujcie sami, polecam. Rozchodzące się przyjemne ciepło w salonie dziwnie kontrastowało z uroczym widokiem za oknem. Przepięknie kwitły owocowe drzewa. Widok kwitnącej czereśni zapierał dech w piersiach. Silny wiatr strząsał płatki owocowego kwiecia. Gospodarze martwią się, czy tak niska temperatura nie wpłynie źle na tegoroczny zbiór owoców. Wielki żal mnie ogarnia na myśl, że te kwitnące drzewa mogły po prostu zmarznąć. Niestety nie mamy na to wpływu. Dużym zaskoczeniem dla nas wszystkich był wczorajszy śnieg na drogach, problemy z prądem i uruchomieniem  samochodów. Marzymy o ciepłej, słonecznej wiośnie i  długich spacerach. Na pewno trochę ruchu, po tak obfitym świątecznym jedzeniu wszystkim nam się przyda. Jak na razie czuję się  zmęczona i zniechęcona widokiem za oknem. Jedynie Frodo jest przeszczęśliwy rześkim porannym powietrzem i dodatkową porcją jedzenia ze świątecznego stołu.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz