Koktajl wszystkim
smakował wyjątkowo. Porcja energii w postaci chłodnego i sycącego napoju, na
rozgrzane głowy, wpłynęła na nas bardzo korzystnie. Ciastka z Dr. Gerarda dają
jednak "powera"! Dostaliśmy olśnienia umysłowego i przysporzyło sił fizycznych.
Było dopiero tuż po południu, należało więc zebrać myśli i rozpocząć jakieś
działania w celu przygotowania się do tego, po co tu wszyscy przyjechaliśmy.
Opuściły nas złe emocje a humor się poprawił. Pierwszy pomysł poddał Jarek.
Powiedział że weźmiemy stół i postawimy go w samym rogu – przy ogrodzeniu. Tam
jest najtwardsze podłoże – a stół ma cienkie nogi. Na miększym i bardziej
mokrym gruncie, mógłby się wbić w ziemię. Bartek zaproponował, aby z komory
wziąć dachówki i podłożyć pod nogi, to się nie zapadnie… I tak zrobiliśmy!
Wzięliśmy też dwie dechy – nie oheblowane, cztery pustaki i ławki były już
gotowe. Jak prowizorka, to prowizorka! Zapadła decyzja że rozpalimy ognisko!
Drewna naznosiliśmy całą stertę. Bartek z grubego drutu wykonał dość starannie
fajny ruszt. Nawet pomysłowe to wszystko było. W rzeczywistości z pewnością
wyglądało to dużo lepiej, niż tutaj to opisuję. Cała ta korba oparta była na
gałęziach z widełkami, które powbijane były po przeciwległych stronach
paleniska. „Krętacza korbowego” sprawiedliwie wylosowaliśmy – a został nim
Jarek. Podśmiewaliśmy się, że za karę, ale on był dumny ze swojej roli.
Złośliwie docinał nam, że jeśli będziemy się z niego śmiali, to spali nam
kiełbasy. Chyba żartował, ale na wszelki wypadek, już nie nabijaliśmy się z
Jarka. Specjalistką od deserów została Asia, bo się sprawdziła i obiecała że
jeszcze zrobi nam jakąś dobrą niespodziankę. Wszyscy zmobilizowani, mocno
poczynaliśmy przygotowania. W międzyczasie częstowaliśmy się smacznymi
słodyczami firmy Dr. Gerard - Witam Ciastka na dzień dobry, zwierzaki maślane, pryncytorcik
– a Asi zostało jeszcze trochę Mafijne Choco. Rozpaliłem zapałkę i za
chwileczkę ze ułożonej stertki drewien, zaczęła wydobywać smużka dymu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz