Wyjątkowo na święta wielkanocne nie robiłam generalnych
porządków. Także nie wysilałam się z pieczeniem i gotowaniem. Powodem jest
trwający remont w domu. Mój mąż Marcin pracuje w budownictwie. Sam wszystko
umie wykonać. Plusem jest to, że nie musimy wynajmować firmy. W ciągu tygodnia niestety
przyjeżdża z pracy późno i już nic nie jest w stanie zrobić. Pozostała Tylko
sobota do wykonywania robótek domowych.
Dlatego tak długo u nas trwa remont. Więcej czasu będzie miał na
początku maja i wtedy myślimy uporać się z tym bałaganem. W pierwszy dzień
świąt pojechaliśmy do moich rodziców na obiad. Także przyjechała siostra z
rodziną i brat z rodziną. Każdy coś przywiózł do jedzenia. Ja przywiozłam gotowaną szynkę i moje ulubione smakołyki
produkcji Dr. Gerarda, siostra placek i trochę sałatki, a brat własnoręcznie
robioną kiełbasę wiejską. Pięcioro dzieci bawiło się w miarę spokojnie bez większych
sprzeczek. Za to padły pytania kiedy my spodziewamy się potomstwa. To jest
drażliwy temat i bardzo smutny. Od pięciu lat staramy się o dziecko bez
rezultatu. Już nawet myśleliśmy o adopcji dwójki dzieci. Taka procedura trwa
długo, ale radość bycia matką nic nie zastąpi. Na razie nie podzieliliśmy się
tą wiadomością. Wieczorem wróciliśmy do domu. W drugi dzień świąt obudziłam Marcina
polewając go obficie wodą. Natomiast on tylko troszkę mnie pokropił, bo byłam w
nowej sukience. Po obiedzie odwiedziliśmy rodziców Marcina. Tam spędziliśmy w
miłej atmosferze końcówkę świąt wielkanocnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz