czwartek, 20 kwietnia 2017

wizyta kominiarza



Każda gospodyni domowa stara się, żeby na święta Wielkanocne niczego nie brakowało. Oprócz generalnych porządków, które pewnie jak u mnie trwają od dwóch tygodni trzeba pomyśleć nad świątecznym jadłospisem. Ja od paru dni przebywam na urlopie. Najwięcej czasu spędzam w kuchni. Właśnie rozpoczęłam pieczenie ciast, a planuje wyprodukować sernik, makowiec, mazurek i babkę piaskową. Zależy mi na udanych wypiekach, bo będę miała gości już od Wielkiego piątku. Do nas na święta z Czech przyjeżdża siostra z mężem i dwójką małych dzieci. Moja pięcioletnia Marysia będzie miała towarzystwo do zabawy. Ja już sobie przygotowałam meni na dwudniowe święta. Po południu ktoś zadzwonił do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam, bo mąż był w pracy. Córka pobiegła otworzyć i bardzo się przestraszyła. Na progu stał kominiarz w swoim czarnym kombinezonie. Wiedziałam, że będzie chodził, ale zupełnie o tym zapomniałam. Przejechałam ręką po swoim ubraniu i stwierdziłam, że nie mam na szczęście guzika. Pan kominiarz uśmiechnął się i zaoferował, abym potrzymała jego guzik i pomyślała życzenie. Tak też zrobiłam. Pewnie to zabobony lecz mi to nie przeszkadza. Pan swoim przyrządem sprawdził przewody wentylacyjne i drożność komina. Po wyjściu gościa Marysia zalewała mnie pytaniami. Zrobiłam sobie kawę, córce herbatkę z cytrynką. Na talerzyk wyłożyłam jej ulubione zwierzaki maślane produkcji Dr. Gerarda. Tak siedząc opowiedziałam jej po co pan przyszedł. Dlaczego jest ważne sprawdzanie kominów. Gdy zjedliśmy wszystkie zwierzaczki, to wróciłam do wcześniej przerwanej pracy. Marysia uspokojona zajęła się swoimi zabawkami.         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz