Każda gospodyni domowa stara się, żeby na święta Wielkanocne
niczego nie brakowało. Oprócz generalnych porządków, które pewnie jak u mnie
trwają od dwóch tygodni trzeba pomyśleć nad świątecznym jadłospisem. Ja od paru
dni przebywam na urlopie. Najwięcej czasu spędzam w kuchni. Właśnie rozpoczęłam
pieczenie ciast, a planuje wyprodukować sernik, makowiec, mazurek i babkę
piaskową. Zależy mi na udanych wypiekach, bo będę miała gości już od Wielkiego
piątku. Do nas na święta z Czech przyjeżdża siostra z mężem i dwójką małych
dzieci. Moja pięcioletnia Marysia będzie miała towarzystwo do zabawy. Ja już
sobie przygotowałam meni na dwudniowe święta. Po południu ktoś zadzwonił do
drzwi. Nikogo się nie spodziewałam, bo mąż był w pracy. Córka pobiegła otworzyć
i bardzo się przestraszyła. Na progu stał kominiarz w swoim czarnym
kombinezonie. Wiedziałam, że będzie chodził, ale zupełnie o tym zapomniałam. Przejechałam
ręką po swoim ubraniu i stwierdziłam, że nie mam na szczęście guzika. Pan
kominiarz uśmiechnął się i zaoferował, abym potrzymała jego guzik i pomyślała
życzenie. Tak też zrobiłam. Pewnie to zabobony lecz mi to nie przeszkadza. Pan
swoim przyrządem sprawdził przewody wentylacyjne i drożność komina. Po wyjściu
gościa Marysia zalewała mnie pytaniami. Zrobiłam sobie kawę, córce herbatkę z
cytrynką. Na talerzyk wyłożyłam jej ulubione zwierzaki maślane produkcji Dr.
Gerarda. Tak siedząc opowiedziałam jej po co pan przyszedł. Dlaczego jest ważne
sprawdzanie kominów. Gdy zjedliśmy wszystkie zwierzaczki, to wróciłam do wcześniej
przerwanej pracy. Marysia uspokojona zajęła się swoimi zabawkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz