Z okazji Dnia Dziecka
dzieci nie miały lekcji. Właśnie w tym dniu pan dyrektor zarządził zajęcia
sportowe na boisku. Uczniowie brali udział w zawodach. Młodsze dzieci osobno
bawiły się pod szczególną kontrolą nauczycieli. W tej grupie byli moje
siedmioletnie bliźniaki Marysia i Jasiu. Wcześniej przyszłam po nie do szkoły. W
tym czasie maluchy rzucali piłkę do kosza. Podejście do dzieci i opieka nad
nimi przez wychowawców podobała mi się. Rodzice kibicowali swoim pociechom
głośno klaskając. Po szkolnych przyjemnościach poszliśmy do pobliskiej lodziarni
na lody gałkowe. Kupiłam po jednej gałce lodów truskawkowych. Jedząc smaczne lody
wróciliśmy
do domu. Dzieci nie chciały jeść obiadu więc poczekaliśmy na męża. Marcina. Moje
maluchy chodziły podenerwowane i coś sobie szeptały do ucha. Łatwo rozgryzłam
przyczynę ich zmartwień. Po przyjeździe męża z pracy zjedliśmy obiad. Następnie
wręczyliśmy naszym skarbom prezenty z okazji dnia Dziecka. W tym celu zeszliśmy
do piwnicy. Tam na nich czekały nowe
rowerki, Na każdym rowerku była powieszona mała torebka ze słodyczami Dr.
Gerarda. W środku znajdowały się ich ulubione zwierzaki maślane i Wit’am
ciastka na dobry dzień. Radość dzieci udzieliła się nam. W sobotę pojechaliśmy na krótką wycieczkę.
Przy okazji sprawdzając czy rowerki są sprawne. Rodzinna wyprawa rowerowa dała
nam wiele radości. Ja wcześniej spakowałam wodę i ciasteczka Dr. Gerarda do
koszyka. W powrotnej drodze usiedliśmy w cieniu posilając się przyniesionymi
produktami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz