Marzec pogodowo był
zmienny jak nastrój kobiety. Co dwa – trzy dni aura odwracała się o 180 stopni.
Jak w jednym tygodniu było -20, to w następnym +20! Jeszcze na Wielkanoc była
niezła huśtawka pogodowa, bo w sobotę szliśmy do święcenia z koszyczkami w wiosennej
aurze, w ciepłej i pogodnej atmosferze, w niedzielę było już zimowo – a z
samego rana to nawet biało się zrobiło! A w „lany poniedziałek” – znowu powiało
wiosną… Nawet po wyjściu na popołudniowy spacer okazało się, że w bardziej
nasłonecznionych miejscach zrobiło się dużo cieplej, z powodu jaskrawo żółtego
koloru, gdyż dość intensywnie zaczęły kwitnąć forsycje. Po obiedzie, przy
pięknej słonecznej pogodzie i kilkunastu stopniach na plusie, wybraliśmy się
prawie ze wszystkimi na świąteczny spacer. W domu została jedynie babcia
Aniela, której nie namawialiśmy zbytnio na wyjście z racji na wiek.
Zastawiliśmy jej stół zastawiony świątecznymi pysznościami – a zwłaszcza
ulubionymi przez babcię, smakołykami firmy Dr Gerard. Babcia uwielbia wszelakie
słodycze tej firmy i zawsze chętnie nimi się częstuje. A my również zabraliśmy
ze sobą różne smakołyki… Gabrysia - czekoladki Pasja, Kasia - ciastka Jungle,
Jarek - swoje ulubione krakersy cebulowe, Ania - baton Pryncypałki Mini, ja
natomiast odkryłem ostatnio - krakersy Kanapki paprykowe. Przyznać muszę, że
ich smak tak mi zaimponował, że po spróbowaniu wróciłem do sklepu i kupiłem
całą zgrzewkę. Nie tylko mnie zresztą, ale prawie wszystkim w domu. Prawie – bo
Gabrysia woli swoje czekoladki…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz