czwartek, 13 grudnia 2018

Mikołajowy prezent



   Grudzień to taki miesiąc, że zawsze jest „pod górkę”… Ostatni miesiąc roku jest tak dla mnie – a z tego co się orientuję to nie tylko mnie - specyficzny, że nie da się go porównać z żadnym innym miesiącem. Najkrótsze dni w roku dają się we znaki i na wszystko brakuje czasu – a zajęć jest tak dużo, że można byłoby obdzielić nimi jeszcze ze dwa kolejne miesiące… Bilanse, balanse, balasty, bałagany, bóle głowy i krzyży… Albo trzeba mieć odpowiednie poczucie czasu, albo niczym się nie przejmować. Osobiście staram się aby jednak mieć w swojej świadomości to, w jakim w danej chwili czasie i miejscu się znajduję. I tak – jak co roku – w ostatni dzień listopada nastawiłem ciasto na kiszony świąteczny piernik. Mąka, mleko, soda oczyszczona, miód, przyprawa do pierników – oraz jeszcze parę innych rzeczy… Wrzuciłem to wszystko do kamiennego gara, wymieszałem, dokładnie przykryłem aby jakiś nieborak nie zechciał mi tego podjeść – i odstawiłem w chłodne miejsce. Ten przepis mam sprawdzony – dawno temu dała mi go babcia. Zawsze bardzo wiele myślę wtedy o swojej babci… Przygotowanie ciasta na kiszony piernik, to znak, że należy zacząć przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Czasem jednak ciężko jest aby się zmobilizować do tych przygotowań. Teraz też tak miałem – a bo początek grudnia to sobota i niedziela, później „szewski” poniedziałek, „Barburka”… Święty Mikołaj zmobilizował mnie jednak do działania! Tym razem przyniósł mi słodycze firmy Dr Gerard:
- ciastka pełnoziarniste
- Pryncypałki – wafelki w czekoladzie
- pierniki
- draże
Zaraz po tym jak rozpakowałem zawartość worka który dostałem, usiadłem i spróbowałem czy dobre – choć z góry wiedziałem że nie ma lepszych… Poczułem przypływ energii. Przypomniałem sobie o tym, że przecież ciasto nastawione na piernik mam zamieszać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz