środa, 19 grudnia 2018

Pomoc sąsiedzka



   Ten okoń
Od Beaty był nawet dorodny – miał nieco ponad kilogram. Takie sąsiedzkie grzeczności w postaci dzielenia się – zwłaszcza przed świętami – jest w naszym bloku tradycją od wielu lat. A to Beata przyniesie mi okonia, bo mąż jej – Darek – złowił tyle, że sami nie zjedzą… A to ja odwzajemnię się suszonymi grzybami, które nazbierałem podczas jesiennych rowerowych wypraw… Pomoc sąsiedzka, to jest bezcenny skarb! Ale przyznam że jeszcze nigdy na święta nie mieliśmy na stole takiej ryby jak okoń. Beata przyniosła go już ładnie sprawionego. Siedzieliśmy sobie przy kawie oraz ciastkach Dr Gerard. Chciałem się poprawić na fotelu i sięgnąć po któreś z nich – albo ciastka pełnoziarniste, albo ciastka Ghosters o smaku keczupowym lub serowym – nowość od Dr Gerarda, Pryncypałki – wafelki w czekoladzie, … I wtedy znowu łupnęło mnie w plecach… Minę musiałem zrobić taką, jakbym zaraz miał umierać, bo Beata niemal zerwała się na równe nogi i przerażona krzyknęła pytając czy coś mi się stało. Opowiedziałem jej o moim dolegliwym przypadku, który przytrafił mi się z samego rana. I że będę musiał jakoś sobie poradzić – może zamówić prywatną lekarską wizytę, bo do mojego lekarza w przychodni jest taka kolejka, że przed świętami raczej nie mam co na niego liczyć. Jednak zawsze w potrzebie można liczyć na pomoc sąsiedzką! Beata powiedziała mi, że jej siostrzenica jest neurologiem i po południu ma się u nich zjawić. A jak zechcę, to powie jej aby zaglądnęła do mnie, to może coś zaradzi na to moje nieszczęście. Jasne że się zgodziłem, gdyż chciałem aby wyleczyć się jak najszybciej – a teraz pojawiła się taka szansa… To miałbym z niej nie skorzystać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz