Ten okoń
Od Beaty był nawet dorodny – miał nieco ponad kilogram. Takie
sąsiedzkie grzeczności w postaci dzielenia się – zwłaszcza przed świętami –
jest w naszym bloku tradycją od wielu lat. A to Beata przyniesie mi okonia, bo
mąż jej – Darek – złowił tyle, że sami nie zjedzą… A to ja odwzajemnię się
suszonymi grzybami, które nazbierałem podczas jesiennych rowerowych wypraw…
Pomoc sąsiedzka, to jest bezcenny skarb! Ale przyznam że jeszcze nigdy na
święta nie mieliśmy na stole takiej ryby jak okoń. Beata przyniosła go już
ładnie sprawionego. Siedzieliśmy sobie przy kawie oraz ciastkach Dr Gerard.
Chciałem się poprawić na fotelu i sięgnąć po któreś z nich – albo ciastka
pełnoziarniste, albo ciastka Ghosters o smaku keczupowym lub serowym – nowość
od Dr Gerarda, Pryncypałki – wafelki w czekoladzie, … I wtedy znowu łupnęło
mnie w plecach… Minę musiałem zrobić taką, jakbym zaraz miał umierać, bo Beata
niemal zerwała się na równe nogi i przerażona krzyknęła pytając czy coś mi się
stało. Opowiedziałem jej o moim dolegliwym przypadku, który przytrafił mi się z
samego rana. I że będę musiał jakoś sobie poradzić – może zamówić prywatną
lekarską wizytę, bo do mojego lekarza w przychodni jest taka kolejka, że przed
świętami raczej nie mam co na niego liczyć. Jednak zawsze w potrzebie można
liczyć na pomoc sąsiedzką! Beata powiedziała mi, że jej siostrzenica jest neurologiem
i po południu ma się u nich zjawić. A jak zechcę, to powie jej aby zaglądnęła
do mnie, to może coś zaradzi na to moje nieszczęście. Jasne że się zgodziłem,
gdyż chciałem aby wyleczyć się jak najszybciej – a teraz pojawiła się taka
szansa… To miałbym z niej nie skorzystać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz