Do świąt pozostało
jeszcze kilka dni. W przygotowaniach do nich musiałem zastosować plan „B” – a to
przez zespół bólowy krzyżowo-lędźwiowy. Tak fachowo określiła pani doktor
mojego przypadku chorobowego który mnie nawiedził. Dostałem podwójne zastrzyki,
krem rozgrzewający do wcierania i spray przeciwbólowy. To wszystko doraźnie aby
w miarę normalnie dotrwać przez święta, do wizyty u swojego lekarza, na którą zapisany
byłem na ostatni piątek grudnia. Miałem zalecenie aby bolące miejsce wygrzewać
jak najmocniej w różnoraki sposób. Ubierać się ciepło w razie potrzeby wyjścia
na zewnątrz – najlepiej cały czas przebywać w ciepłym pomieszczeniu. Dużo pić
mocno ciepłych płynów, lecz nie gorących. Jeść produkty lekkostrawne – w małych
porcjach, lecz często. I oszczędzać się fizycznie. Zapytałem o to, czy mogę
zjeść jakieś ciastka Dr Gerard… Odpowiedź brzmiała że mogę, ale z rozsądkiem –
tak jak inne rzeczy. No to odetchnąłem z ulgą… Bo jak tu nie zjeść ciastka do
kawy – na którą akurat miałem ochotę… Pojawił się jednak pewien problem.
Wszystkie słodycze, oraz słone przekąski zjedliśmy – razem z Beatą… albo też
sam. Spojrzałem na zegarek – dochodziła czwarta. Gabrysia powinna już wracać z
pracy do domu. Zadzwoniłem do niej, aby kupiła po drodze kilka opakowań tych
ciastek:
- ciastka pełnoziarniste
- ciastka Ghosters o smaku keczupowym lub serowym – nowość
od Dr Gerarda
- Pryncypałki – wafelki w czekoladzie
- pierniki
- draże
Jak Gabrysia wróci z pracy, to zazwyczaj po obiedzie pijemy
sobie małą kawę – a do kawy dobre ciasteczko…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz