Pół godziny po tym
jak zadzwoniłem do Gabrysi, była ona już w domu z zakupami. W międzyczasie
przygotowałem wszystko do zaparzenia świeżej kawy. Gabrysia wykładała z torby
zakupy – jedne po drugich:
- ciastka pełnoziarniste
- Pryncypałki – wafelki w czekoladzie
- pierniki
- draże
A także inne słodycze, oraz słone przekąski Dr Gerard. Patrzyłem
na te smaczne łakocie i przełykałem ślinkę która mi ciekła, na samą myśl o tym,
jakie to smakołyki leżą przede mną. Miałem opowiedzieć Gabrysi o wszystkim tym,
co od rana mi się przytrafiło, o nagłym bólu pleców i o wszystkim z tym
związanym. Myślałem że jeszcze nic o tym nie wie – a ona sama zaczęła mi o tym
mówić i dopytywać się o szczegóły. A mnie zatkało z zaskoczenia. Otworzyłem
gębę i zaniemówiłem. Okazało się że Gabrysia spotkała przed blokiem Beatę – a
ta wszystko jej wypaplała. Jak baba babie. Przez chwilę byłem wkurzony całym
tym obrotem sprawy. Ze złości zacząłem chrupać draże Dr Gerard – jedna po
jednym. Jednak opanowałem się szybko i pomyślałem, że przecież tak naprawdę, to
nie mam żadnego powodu aby się denerwować. A Gabrysia akurat skończyła robić
kawę. Usiedliśmy i spokojnie zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak będziemy
przygotowywać się do zbliżających się świąt… Tradycyjnie wszystko od podstaw
wykonywaliśmy własnoręcznie – ja robiłem zakupy a Gabrysia porządki. Później w
kuchni oboje dzieliliśmy się obowiązkami. A teraz z dużej części musiałem
zostać wyłączony, ze względu na bolesną dolegliwość która mnie dopadła.
Przystąpiliśmy zatem, do opracowywania szczegółów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz