poniedziałek, 17 grudnia 2018

Na SORze.


EPIZOD LX
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…
Na planecie Toola trwa świętowanie po udanym ataku na centrum dowodzenia Imperium…
Jednak wysłannicy Imperatora nie dają za wygraną…

          W moim domu nie mamy powodów do radości. Co prawda Marysia po tygodniowym chorobowym wróciła dzisiaj do szkoły. Jednak Krzysiek w piątek miał ostatni trening w tym roku. Może się okazać, że dla Niego może to być ostatni trening na najbliższe miesiące. Pechowo upadł na piłkę i wylądował na izbie przyjęć. Siedzieliśmy tam chyba ze trzy godziny. Dobrze, że miałem słone przekąski „dr Gerard”, była pora kolacji a ortopeda nie miał czasu zejść na SOR. Tak siedzieliśmy i siedzieliśmy, takich modeli jak mój syn było czterech. Każdy po upadku na lekcji wf- u albo po grze w piłkę. Dobrze, że Marysia poszła na nocowanie do kuzynki, nie musieliśmy się martwić jak ją zabawiać. Gdy chłopaki zjedli nasze krakersy, jedna z mam wyjęła Pryncypałki – wafelki w czekoladzie. Tak przy słodyczach i ciekawych rozmowach mijały kolejne godziny oczekiwania. W międzyczasie byliśmy wysyłani na RTG, śmiesznie, bo jeden po drugim szli w kolejności jak na poczekalni, tylko mój junior musiał jechać na wózku. Gdy już doczekaliśmy się przyjścia lekarza i zjedliśmy wszystkie słodycze. Zostaliśmy wezwani, mnie wyproszono, z chorym mógł wejść tylko jeden rodzic. Po dziesięciu minutach wyszła żona i oznajmiła, że idą na założenie gipsu. Gdy wrócili Krzysiek siedział w jednej nogawce dresów a drugą trzymał na kolanach, ponieważ szyna gipsowa uniemożliwiła założenie spodni. Buta też niosła mama. Gdy już byliśmy w samochodzie zostałem poinformowany, że Krzysiek ma skręcony staw skokowy i zerwane wiązadła. I jeżeli jeszcze chce grać to musi stosować się do zaleceń lekarza i oszczędzać nogę. Wracając do domu musiałem wejść do sklepu po draże „dr Gerard” na osłodę tego pechowego wieczoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz